Forum Angel of Music Strona Główna Angel of Music
Forum poświęcone Upiorowi Opery
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

A gdyby tak (poprawione)
Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Angel of Music Strona Główna -> Twórczość phanów
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Chrissy



Dołączył: 16 Sty 2007
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań

PostWysłany: Pią 12:04, 19 Sty 2007    Temat postu: A gdyby tak (poprawione)

I. Prolog.

Paryż, 1875 rok, 4 lata po ślubie

Nad Paryżem zapadła głęboka noc. Czarne niebo tylko miejscami oświetlone było gwiazdami. Małe jasne punkty w aksamicie czerni, wdzierającej się do okien domów. Nawet w Opera Garnier powoli gasły wszystkie światła. Przedstawienie skończyło się pół godziny wcześniej i wszyscy widzowie wrócili do swoich domów. Kolorowe witraże i kamienne figury chłonęły ciszę tak odmienną od hałasu instrumentów, śpiewu aktorów i rozmów przybyłych gości. Przebrzmiało echo kroków na marmurowych schodach i posadzkach. Zgasł ogień oświetlający scenę. Ucichło szuranie lin od dekoracji. Cisza i ciemność powoli obejmowały najdalsze kąty najpiękniejszego teatru w Europie. Po korytarzach teatru kręcili się już tylko technicy i mieszkający w nim aktorzy.
Jedną z takich osób była Christine Daae. Kiedyś chórzystka, teraz prima donna. Jedna z najpiękniejszych śpiewaczek, jakie kiedykolwiek występowały na deskach tej sceny. Średniego wzrostu, idealnie zbudowana, miała okrągłą twarz otoczoną przez burzę kruczoczarnych loków.
Właśnie wkładała suknię, gdy drzwi uchyliły się i w progu stanął jej mąż - Eryk Daae. Był to mężczyzna wysoki, szczupły, czarnowłosy i zielonooki. Miał na sobie czarną kamizelkę i długą, pelerynę w tym samym kolorze. Całości stroju dopełniała biała maska zasłaniająca prawą część twarzy od czoła do górnej wargi.
- Skończyłaś już? – spojrzał na żonę z czułością.
- Prawie, zaraz będę gotowa – uśmiechnęła się.
- Powiedz mi jak to możliwe, że zawsze muszę na ciebie czekać?
- Zamiast się śmiać mógłbyś mi pomóc. – w jej głosie wyczuwało się rozdrażnienie.
Podszedł do niej i zawiązał sznurowanie sukni. Potem objął ją w pasie i długo patrzył na odbicie w lustrze.
- I co, nic nie powiesz? – w jej oczach malowało się zdziwienie.
Uśmiechnął się i zaczął obsypywać pocałunkami jej szyję. Jego dłonie wędrowały po całym ciele, każdym gestem wyrażając miłość i troskę, które wypełniały jego serce.
- Byłaś naprawdę wspaniała – z jego głosu biła duma.
- Chyba nie wymyślisz oryginalniejszej pochwały – westchnęła.
Odsunęła się od niego i ruszyła w stronę drzwi.
- Dokąd idziesz? – spojrzał na nią zaskoczony.
- Do kaplicy, zapalić świecę za ojca.

***

Kaplica mieściła się w jednej z bocznych wież i urządzona była z prostotą. W oknach umieszczono witraże z wizerunkami aniołów. Na środkowej ścianie zawieszono krzyż, a pod nim obraz mężczyzny grającego na skrzypcach. Przed portretem stał niewysoki świecznik, a wokół niego wazony z kwiatami. Ściany zdobiły malowidła z wizerunkami świętych.
Christine klęczała na środku kamiennej posadzki. Kaplica budziła w niej wiele wspomnień. Tu przychodziła, aby modlić się za duszę ojca, tu po raz pierwszy usłyszała głos swojego męża. Wtedy uważała go za Anioła Muzyki zesłanego przez ojca z niebios, natomiast inni nazywali go Upiorem Opery. Uśmiechnęła się do swoich myśli. Kto mógłby przewidzieć, że jej życie tak się potoczy? Że pokocha tego, który zmusił ją do ślubu.
Zegar na szczycie ratusza wybił godzinę jedenastą. Śpiewaczka podniosła się z klęczek i ruszyła długim korytarzem. W całej Operze zapanowały już ciemności. Tylko świece umieszczone na ścianach wskazywały drogę. Christine wróciła do swojej garderoby i zamknęła drzwi na klucz. Spojrzała na męża.
- Mam nadzieję, że nie jesteś bardzo zmęczona? – przytulił ją - Przygotowałem wspaniałą kolację.
- Na twoje jedzenie zawsze mam ochotę...

***

Upiór prowadził żonę przez długie i mroczne korytarze podziemi, gdy nagle dobiegł go dziwny dźwięk. Coś, jakby szum wzburzonych fal.
- Lina! – z przerażeniem zaczął biec w stronę kanału.
Niestety, nie mylił się. Za słabo związana lina puściła i rzeczny prąd uniósł łódkę.
- Spróbuję ją przyholować, a ty przejmiesz linę. – zrzucił pelerynę.
- Zwariowałeś? – krzyknęła. - Woda jest lodowata, rozchorujesz się!
Próbowała powiedzieć coś jeszcze, ale już płynął w kierunku łódki. Jakoś zdołał ją dogonić i sprowadzić z powrotem. Podał linę żonie i pomógł jej dopchać łódkę do brzegu. W końcu wygramolił się z kanału. Jego przemoczone ubranie ściekało wodą. Christine siłą powstrzymała śmiech.
- Pięknie! – spojrzała na niego z mieszaniną troski i rozbawienia - Na pewno będziesz chory.
- A ty będziesz się mną opiekować? – pochylił głowę z przekorą.
Teraz roześmiali się oboje. Odepchnięta łódka szybko popłynęła podziemną rzeką. Wracali tędy wiele razy, ale kobieta wciąż nie mogła się nadziwić rzeźbom zdobiącym ścianę. Większość z nich przedstawiała teatralne maski. Ale były też twarze aniołów i diabłów.
Wreszcie dobili do brzegu. Przeszli przez żelazną bramę i stanęli przed kamienną ścianą. Mężczyzna uruchomił mechanizm. Przeszli przez otwór, a następnie drewniane drzwi i znaleźli się w małym salonie. Wokół panował mrok ledwie rozświetlany przez ogień płonący na kominku.
- Co za wieczór! – jęknęła z przesadnym dramatyzmem - Najpierw baletnice wpadają do basenu, a potem mój mąż pływa w podziemnym kanale – padła na fotel
- Słowem niezły ubaw? – kucnął przed nią.
- Jak dla kogo! - posłała mu piorunujące spojrzenie - Idź się przebrać zanim nabawisz się kataru.

***

Christine rzuciła serwetkę na talerz.
- Jak zwykle jedzenie było wyśmienite.- wstała od stołu. – Gdzie nauczyłeś się tak dobrze gotować?
- Dużo podróżowałem i sam musiałem troszczyć się o siebie.
- Życie najlepszym nauczycielem. – uśmiechnęła się.
Pogłaskał ją po policzku patrząc głęboko w oczy.
- Myślę, że pora przejść do następnego aktu tej sztuki.
Upiór wziął żonę na ręce i zaniósł do sypialni. Był to duży pokuj. Na jednej ścianie ustawiona mały stół, regał z książkami. Resztę zajmował rzeźbiony kominek. Drugą ścianę zajmowały szafy z ubraniami i dwie małe komody. Po obu stronach łoża ustawiono toaletki, a w kątach parawany.
Eryk położył ukochaną w błękitnej pościeli i usiadł na skraju przypominającego pawia łoża.
- Co się stało? – spojrzał na niego.
- Nic, po prostu lubię na ciebie patrzeć.
Uśmiechnęła się i przyciągnęła go do siebie…


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kuncyfuna



Dołączył: 19 Sty 2007
Posty: 151
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Olsztyn

PostWysłany: Pią 14:33, 19 Sty 2007    Temat postu:

Opowiadanie b. fajne, ale jakos nie moge sobie wyobrazic Eryka gotujacego zonie obiadki:/

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fellka



Dołączył: 19 Sty 2007
Posty: 467
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kąt Opery Garnier

PostWysłany: Pią 15:35, 19 Sty 2007    Temat postu:

A ja pochwalę opowiadanko - bardzo fajny styl, nie zauważyłam błędów, wg mnie trochę za dużo trzykropków,mam nadzieję, że się jeszcze rozwinie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Chrissy



Dołączył: 16 Sty 2007
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań

PostWysłany: Pią 16:17, 19 Sty 2007    Temat postu:

II. Nowy patron.

Śpiew skowronka, z zegara, przerwał panującą wokół ciszę. Christine była wdzięczna, że ptak ma silny głos. W sumie była to jedyna metoda odróżnienia dnia od nocy. Mieszkali pod ziemią, gdzie promienie słońca nigdy nie docierały. Tenże śpiewak mówił im, kiedy mają wstać. Jakby nie było oboje pracowali. Ona miała próby, on odpowiadał za dekoracje. A ten dzień był naprawdę ważny. Dyrektorzy powiadomili ją, że Operą zainteresował się pewien książę i co ważniejsze wyraził chęć zostania jej patronem. Oznaczałoby to koniec finansowych koszmarów. Dziś zainteresowany osobiście miał przybyć do Opery.
Christine pospiesznie obmyła twarz, ubrała się i zaczęła szykować śniadanie. Gdy wszystko było gotowe wróciła do sypialni. Przebudzony Eryk wyciągał się w pościeli.
- Wstawaj, śniadanie już gotowe. – podciągnęła zasłonkę.
- Nie zamierzam wariować z powodu jakiegoś księcia - uśmiechnął się do niej przekornie.
- Eryk! – ściągnęła z niego kołdrę.
- Już dobrze, dobrze...
Wstał i z ociąganiem zszedł do kuchni. Jednak gdy tylko przekroczył jej próg od razu poprawił mu się humor.
- Jajecznica, szynka, ser i kawa? Pycha! – uśmiechnął się z wdzięcznością.
- Nie oglądaj tylko jedz bo się spóźnimy.

***

Chwilę później szli podziemnym tunelem. Rozglądała się dookoła. Jeszcze nigdy nie pokazał jej tego korytarza. Był węższy niż tunel prowadzący do jej garderoby. Zamiast masek na ścianach wyrzeźbiono dzikie zwierzęta. Wszędzie panowały ciemności, co było dość niezwykłe, gdyż zazwyczaj na ścianach wisiały świeczniki.
Eryk oświetlał drogę pochodnią. Trzymał mocno jej rękę, żeby się nie zgubiła. Co chwila spoglądał na nią kątem oka. Jej niepokój bawił go. Powinna wiedzieć, że nie zostawiłby jej samej. Dobrze wiedział, że nie dałaby sobie rady. W całych podziemiach pełno było śmiertelnych zapadni i pułapek, chroniących jego dom przed odwiedzinami nieproszonych gość. Kto raz wszedł do Królestwa Upiora, ten żegnał się z życiem.
- Ile masz przejść i wyjść? – postanowiła przerwać panującą ciszę.
- Wiele. – odwrócił się - Kiedyś może ci je pokażę.
Wspięli się po schodach, przeszli przez podwójne lustro i znaleźli się w jednym z bocznych korytarzy.
- Twoja garderoba jest po lewej stronie. – wskazał jej kierunek - Zobaczymy się na obiedzie.
Uśmiechnęła się i szybko ruszyła w swoją stronę. Upiór stał obserwując znikającą postać. Po chwili ruszył do swoich zajęć.

***

Christine zbiegła po spiralnych schodach i stanęła w lewym zejściu. Od strony orkiestry scena miała koryto wypełnione oliwą, którą podpalano przed przedstawieniem. Następnie basen, główną scenę i scenę tylną, do której prowadziły schodki. Basen wykorzystywano głównie w czasie baletów. Był na tyle głęboki, że można było pływać tratwą. Poza tym nad tylną sceną zawieszono dwa balkony. Przedni posiadał schody spiralne, tylny proste drabiny.
Kilka baletnic przygotowywało się do rozpoczęcia próby. Madame Giry chodziła między nimi. Muzykanci nastawiali swoje instrumenty. Wokół kręcili się technicy, jakby to był rynek a nie teatr. Dyrygent dał znać i orkiestra zagrała uwerturę. Nim jednak baletnice rozpoczęły swój układ na scenę wkroczyli dyrektorzy w towarzystwie księcia. Andre był niski i pulchny, o zaokrąglonej twarzy. Resztki cienkich, siwych włosów powoli ulegały postępującej łysinie. Firmin stanowił jego przeciwieństwo. Wysoki szczupły, miał pociągłą twarz i grube czarne włosy. Kiwnął ręką i zamęt wokół umilkł.
- Panie, panowie! Pragnę przedstawić – książę Colin Vannzet.
Zaanonsowany mężczyzna był stosunkowo młody i bardzo przystojny. Jasne, sięgające ramion włosy spiął w koński ogon. Miał oczy szare jak chmurne niebo.
- Naprawdę wielkim zaszczytem dla mnie jest patronować tak wspaniałemu teatrowi jak Opera Garnier. Mam nadzieję, że nasza współpraca owocować będzie samymi sukcesami.
Burza oklasków. Colin rozglądał się dookoła, aż w końcu jego wzrok zatrzymał się na Christine.
- To nasza nowa prima donna. – Andre zwrócił się do niego patrząc z niepokojem.
- Prima donna? – spytał z ciekawością - Chciałbym ją poznać bliżej.
- Ostrzegam, że jej mąż jest bardzo zazdrosny. – Firmin nerwowo przeniósł wzrok z księcia na górne pomosty, jakby kogoś szukał.
- Mąż? – roześmiał się - Taka młoda i już zamężna?
- Niestety. – jęknęli.
Książę obdarzył ich pytającym spojrzeniem ale nie drążył tematu. Śpiewaczka podeszła do nich i podała Colinowi dłoń.
- To dla nas prawdziwy zaszczyt książę. – skłoniła się.
- Ależ cała przyjemność po mojej stronie. – pocałował jej rękę.
Christine obdarzyła go ciepłym uśmiechem. Dyrygent zastukał w pulpit i rozpoczęła się próba.

***

Eryk trząsł się z wściekłości. Zacisnął dłonie w pięści.
- Przeklęty, przeklęty – powtarzał z gniewem.
Od początku wiedział, że przyjęcie nowego patrona to głupota. Z drugiej strony potrzebowali jego pieniędzy. Zyski ze sprzedaży biletów były niewystarczające. Co oczywiście nie znaczyło, że pozwoli mu flirtować ze swoją żoną. W końcu był Upiorem tej Opery i miał nad nią władzę. Jednak najbardziej rozgniewała go reakcja samej Christine. Uśmiechała się i robiła słodkie minki. Pożałuje tego. Przypomni jej kogo poślubiła. Jednakże wcześniej napisze list do dyrektorów. Przypomni im o ich powinnościach. Nie pozwoli, żeby robili z niego głupca.
Zsunął się z pomostu i ruszył wąską galerią okalającą całą widownię. Wszedł do małego pomieszczenia i usiadł przy biurku.

Szanowni panowie!
Jestem Wam wdzięczny, że zastąpiliście mnie przy pełnieniu honorów. Mam nadzieję, że nasza współpraca z nowym patronem przebiegać będzie pomyślnie. Równocześnie chciałbym Was prosić o trzymanie księcia z dala od mojej żony. Absolutnie nie życzę sobie, aby z nią flirtował. Mam nadzieję, że jak zwykle okażecie mi szacunek. Zwłaszcza, że przez wzgląd na Christine nie chciałbym być zmuszony do ponownej zemsty...
Kreślę się z szacunkiem
U.O.


- Tak, to powinno zadziałać. – uśmiechnął się z satysfakcją.
Schował list do koperty i wrócił na zewnętrzny pomost. Poczekał na właściwy moment i zrzucił list na scenę.

Koperta upadła pod nogi madame Giry. Kobieta podniosła ją i zamarła na widok pieczęci. Wzrokiem odszukała Firmina i podała mu przesyłkę.
- Kolejny list od Upiora. – drżącą ręką podała mu przesyłkę.
Mężczyzna spojrzał na nią z wyrazem przerażenia na twarzy.
- Czegóż on może znowu chcieć?
Rozerwał kopertę i zaczął czytać.
- Oczywiście! Jest niezadowolony z przebiegu rozmowy pomiędzy księciem i swoją żoną. Trzeba uprzedzić Jego Wysokość, aby trzymał się z daleka od naszej śpiewaczki.
Kobieta odwróciła się w stronę Daae.
- Biedactwo, musi jej być ciężko – myślała ze smutkiem.
Tymczasem nieświadoma Christine z lekkim uśmiechem śpiewała arię Izoldy...

***

Próba zakończyła się koło południa. Wyczerpana Christine wbiegła do swojej garderoby i zamarła. Na sofie siedział Eryk. Miał zimne oczy i zaciśnięte usta, co nie wróżyło nic dobrego.
- Chyba nie chcesz jeść tutaj? – próbowała się uśmiechnąć, ale nie mogła zapanować nad drżeniem ciała.
- Nie. Chcę z tobą porozmawiać – jego głos był zimniejszy niż lód.
- O czym? – starała się panować nad strachem.
- Nie domyślasz się? O twoim zachowaniu podczas próby – zmierzył ją oskarżycielskim spojrzeniem
- Nie rozumiem – zaczęła się bać.
- A ja myślę, że dobrze rozumiesz – w jego głosie zaczął pobrzmiewać gniew.
Christine cofnęła się. Czuła, że ze strach zaczyna brakować jej powietrza.
- Dlaczego uciekasz? Przecież nie zrobiłaś nic złego, prawda? – przysunął się do niej.
- Eryk nie patrz tak na mnie. – próbowała uciec przed jego wzrokiem.
- Boisz się? Mnie? – w jego głosie wyczuwało się wściekłość pomieszaną z satysfakcją.
Znowu cofnęła się o krok. Podbiegł do niej i zacisnął dłonie na jej ramionach. Czuł, że jej ciało drży. Znów miał nad nią władzę i nie mogła przed nim uciec.
- Zaufałem ci! – krzyknął - Wyznałem miłość i poślubiłem cię, choć mnie zdradziłaś, a teraz śmiesz występować przeciw mnie?! – wściekłość w jego głosie stawała się coraz wyraźniejsza.
- To boli – w jej oczach pojawiły się łzy.
- Nic nie wiesz o bólu, nic!
Ścisnął ją jeszcze mocniej, aż osunęła się na ziemię.
- Proszę... - jęknęła
- O przebaczenie? – syknął - Więc jednak sumienie gryzie... – uderzył ją w twarz.
- Eryk! – spojrzała na niego zszokowana.
- Mam dość twoich ciągłych zdrad. – pomógł jej wstać – I dobrze ci radzę, schodź mi dzisiaj z drogi.
Puścił ją i skierował się do wyjścia. Zatrzymał się w drzwiach.
- Zostawiłem ci obiad na stoliku – wyszedł zatrzaskując drzwi.
Dopiero teraz odważyła się zapłakać. Była zmęczona, a jego napady ponad jej siły. Miała dość jego zaborczości i wiecznej podejrzliwości. Czasami zachowywał się jak potwór, a nie normalny mężczyzna. Dotknęła palącego policzka. Wiedziała, że wiele wycierpiał, starała się go zrozumieć, ale czasami po prostu przesadzał. Otaczał ją miłością i troską, a chwilę później dostawał szału z byle powodu. Oczywiście, nigdy nie wyrządził jej krzywdy, a jednak ranił ją swymi podejrzeniami. Były momenty, gdy chciała uciec od niego jak najdalej. Ale jak mogłaby to zrobić? Przecież go kocha...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fellka



Dołączył: 19 Sty 2007
Posty: 467
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kąt Opery Garnier

PostWysłany: Pią 16:35, 19 Sty 2007    Temat postu:

Tak jest, wreszcie Eryk ukazał swą zwierzęcą naturę!
Opowiadanko widzę się rozwija i prawidłowo Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Chrissy



Dołączył: 16 Sty 2007
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań

PostWysłany: Pią 17:19, 19 Sty 2007    Temat postu:

III. Strach i złość.

Upiór chodził po sypialni próbując zapanować nad emocjami. Ból, strach, żal i złość wybuchały w nim na przemian. Zaciśnięte usta nie mogły wyrzec słowa, a z oczu spływały łzy. Był zagubiony i po raz pierwszy od ślubu nie wiedział, co robić. Kochał Christine i nieba by jej przychylił. Lecz nie mógł wyrzucić z siebie lęku, że kiedyś go zdradzi. Był panem zapadni. Mógł ją śledzić bez wzbudzania podejrzeń. Ale wtedy udowodniłby, że jej nie ufa. Chociaż z drugiej strony sama jest sobie winna. W końcu zdecydował się zejść do kuchni. Odgrzał sobie obiad, lecz go nie tknął. Wrócił do sypialni i położył się. Przesunął dłoń po poduszce żony.
- Dlaczego Christine, dlaczego?
Poczuł jak łzy napływają mu do oczu i szybko odwrócił głowę. Długo bił się z myślami, aż w końcu zasnął.

***

Książę stanął u drzwi garderoby Christine.
- Muszę z nią porozmawiać. – w końcu zdecydował się zapukać.
Kobieta drgnęła.
- Czyżby wrócił? – z nadzieją podbiegła do drzwi i otworzyła je.
Colin obdarzył ją najpiękniejszym uśmiechem, jaki miał w swoim repertuarze.
- Wasza Wysokość – na jej twarzy malowało się zdziwienie. – To prawdziwy zaszczyt, jednak nie jest to odpowiedni moment.
Mężczyzna stał jak wryty. Po raz pierwszy kobieta zamknęła mu drzwi przed nosem. W końcu zdecydował się odejść. Jednak nie oznaczało to kapitulacji. Podobała mu się i postanowił ją zdobyć. Nie zwracał uwagi na fakt, że jest zamężna. Cóż, tamten będzie musiał się podzielić. Gdyby wiedział w co się pakuje...

***

Madame Daae jadła obiad dusząc w sobie łzy. Próbowała zapanować nad emocjami, ale nie potrafiła. Ramiona wciąż piekły z bólu. Zdecydowała się wyjść z Opery. Nie wątpiła w miłość Eryka, ale te kilka lat małżeństwa nauczyło ją, że może śledzić każdy jej krok. Natomiast ona chciała samotności. Zbiegła po schodach i znalazła się na placu przed budynkiem. Po dłuższym zastanowieniu postanowiła zrobić zakupy na rynku. Odszukała portmonetkę i ruszyła w drogę.
Rynek znajdował się jakieś 30 minut drogi od Opery. Uwinęła się w godzinę. Mimo to postanowiła, że się jeszcze rozejrzy. Nie chciała wracać przed kolacją. Znała ukochanego i wiedziała, że tak jak ona potrzebuje czasu. Zapatrzona w stoiska ledwie zauważyła słońce chylące się ku zachodowi.
- Cholera. – zaklęła w duchu.
Szybko ruszyła w drogę powrotną. Zwłaszcza, że chciała jeszcze porozmawiać z Meg.

***

- Nikt nie będzie obrażał potomka i następcy Vannzetów! – Colin wypadł z biura Firmina trzęsąc się z wściekłości.
Szedł korytarzem próbując zapanować nad sobą. Dyrektor wezwał go na poufną rozmowę, aby go poinformować, że pan Daae nie życzy sobie jego obecności przy boku żony. Też coś! Myślał, że może mu tak po prostu odmówić? Głupiec! Książę przywykł, że zawsze dostaje to, czego chce. A teraz chciał Christine. I dostanie ją, choćby miał użyć siły. Jednak wcześniej pozna tego tajemniczego mężczyznę, który związał ją obrączką. Pozna i zniszczy.

***

Christine weszła na schody prowadzące do sypialni baletnic.
- Meg, możemy porozmawiać?
Zeszły na dół.
- Domyślam się, że chodzi o list. – spojrzała na Christine ze współczuciem.
- Jaki list? – odwróciła się zaskoczona.
- To ty nic nie wiesz? – spojrzała na nią zdziwiona - Mama mi mówiła, że Eryk napisał do dyrektorów list. Podobno żąda w nim, aby odsunęli od ciebie nowego patrona.
Christine aż zawrzała.
- Jak on mógł? Naprawdę powinien mi trochę bardziej ufać. – uderzyła pięścią w ścianę.
- Nie wiesz o co mu może chodzić? – Meg próbowała ją pocieszyć.
- Nie. Nigdy go nie okłamałam. – uśmiechnęła się słabo.
- Współczuję ci. – objęła ją ramieniem.
- On jest wspaniały. Tylko czasami coś sobie ubzdura – machnęła ręką.
- Podziwiam twoją wytrwałość – przytuliła ją.
Na tym zakończyła się rozmowa. Christine udała się do północnego korytarza. Domyśliła się, że mąż zaszył się w domu. A to oznaczało, że musi wrócić o własnych siłach.

***

Firmin wszedł do gabinetu Andrego.
- I co? Rozmawiałeś z nim? – opadł na fotel.
- Tak ostrzegłem go. – machnął ręką z rezygnacją - Ale chyba nie potraktował mnie serio.
- Może powinniśmy powiedzieć mu prawdę? – Andre ponownie przeczytał wiadomość.
- Nie, już i tak się wściekł! – zaczął krążyć po pokoju - Poza tym weźmie nas za wariatów.
- Może masz rację. Lepiej unikać kłopotów.
Rozstali się w podłych nastrojach. Jednak żaden z nich nie przypuszczał, że kłopoty dopiero się zaczną.

***

Christine weszła do pracowni męża.
- Eryku? – położyła dłoń na jego ramieniu.
Odwrócił się, ale nie spojrzał na nią.
- Nie zamierzam z tobą rozmawiać. – ponownie skierował wzrok na nuty.
- To nowy patron. – usiadła w fotelu. – Wszyscy byli dla niego mili.
- O tak, bardzo mili! – rzucił z sarkazmem.
- Kochany…
- Zejdź mi z oczu! – wskazał jej drzwi.
Spojrzała na niego ze smutkiem w oczach i zrezygnowana wyszła na korytarz.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fellka



Dołączył: 19 Sty 2007
Posty: 467
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kąt Opery Garnier

PostWysłany: Pią 20:07, 19 Sty 2007    Temat postu:

Bardzo podoba mi się szybkość, z jaką wklejasz kolejne party Wink Łagodzi mój głód czytania Wink
No to takie uwagi:
Meg jest moim zdaniem za bardzo bezpłciowa, choć to dopiero początek i w zasadzienie miała czasu pokazaćswojego charakteru, który, mam nadzieję, będzie ciekawy.
Eryk przedstawiony bardzo dobrze, Christine zresztą też, ale brakuje mi jeszcze wciągającej akcji. Ale ta na pewno się pojawi:)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kuncyfuna



Dołączył: 19 Sty 2007
Posty: 151
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Olsztyn

PostWysłany: Pią 21:25, 19 Sty 2007    Temat postu:

Tak!! Nareszczie Upiorowaty Eryk:D I staraj sie troche ogranicza watki kochajacego meza robiacego obiadki <oczywiscie nie chce Ci niczego narzucac.. To poprostu moje zdanie!>

No i czekam na te klopoty, ktore sie zaczna Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Chrissy



Dołączył: 16 Sty 2007
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań

PostWysłany: Sob 9:16, 20 Sty 2007    Temat postu:

IV. Znowu razem.

Dwa tygodnie później

Nad miastem powoli zapadł zmierzch. W Operze zapalono wszystkie światła. W całym budynku panował wzmożony ruch. Dziś odbywała się premierowa gala Tristana i Izoldy. W holu zbierali się pierwsi goście. Główne foyer rozbrzmiało echem rozmów, nawoływań i kroków kończących przygotowania techników. Na scenie ustawiano dekoracje, sprawdzano umocnienia i liny. Muzycy układali nuty na swoich pulpitach. Madame Giry poganiała baletnice stojące w jednym z bocznych korytarzy. Także wśród krzeseł dla gości kręciły się sprzątaczki. Sprawdzały, czy rzędy są równo ustawione, czy nie pospadały oznaczenia.

***

Tymczasem Christine przebierała się w swojej garderobie. Tak bardzo chciała, żeby Eryk był teraz przy niej. Jednak od ostatniej kłótni prawie nie rozmawiali. Nie okazywali sobie czułości, nie sypiali ze sobą. Mimo wszystko postanowiła nie ustępować. Przecież to on był winny. Ale nie potrafiła się uspokoić. Podświadomie czuła, że go sprowokowała. Wiedziała jaki jest. Mogła utrzymywać większy dystans wobec innych mężczyzn. Usiadła na krześle i zamyśliła się. Mimo, że byli razem szczęśliwi wciąż nie mogła pokonać jego zazdrości.. Westchnęła. Starała się, jak mogła. Otaczała go miłością i czułością, na każdym kroku starając się pokazać, jak ważny jest dla niej. A on wciąż się bał. Że go zdradzi, że odejdzie. Czasami starała się obrócić jego podejrzenia w żart, ale zazwyczaj dawało to odwrotny efekt.
Głośne pukanie wyrwało ją z zamyślenia.
- Christine? Zaraz twoja kolej.
Zarzuciła szal na ramiona i zeszła na dół.

***

Eryk siedział w swojej loży. Prawie nie orientował się w treści sztuki. Jego myśli krążyły wokół ukochanej. Dwa tygodnie! Tak długo już nie byli ze sobą. Tęsknił za nią. Za jej ciałem i zapachem. Za uśmiechem, którym witała go po przebudzeniu. Zawsze szeptała mu do ucha czułe słowa. Ocknął się i spojrzał na scenę.
- Jaka ona piękna!
Christine weszła na scenę.

Gdzie dla mnie dom?
Gdzie ten, o którym śnię?
Czy los chce pogrążyć mnie w żałobie?...


Eryk nie mógł oderwać od niej oczu. Wsłuchał się w jej głos, chłoną każdy gest.

Lecz nie dla mnie smutek i żal!
Gotowam w siną ruszyć dal!
By zaleźć tego, o kim śnię,
O kim śnię...


Oklaski nie milkły jeszcze długo po opadnięciu kurtyny. Wyczerpana Christine marzyła już tylko o śnie i jego ramionach. Czy przyszedł na przedstawienie? Wreszcie zgasły światła. Śpiewaczka weszła do garderoby. Już tam był. Siedział na kanapie i uśmiechał się do niej.
- Jak pięknie potrafi się uśmiechać – myślała wchodząc za parawan.

***

Upiór krzątał się w kuchni.
- Nareszcie, nareszcie! – myślał rozkładając talerze na stole - Koniec tych idiotycznych kłótni. Już nigdy w nią nie zwątpię.
Wyszedł na korytarz.
- Kolacja!
Po chwili stanęła w wejściu. Miała na sobie granatową suknię, rozpuszczone włosy kaskadą loków opadały jej na ramiona. Jedli patrząc sobie w oczy. Po posiłku przeszli do salonu i usiedli przy kominku. Nalał wino i podał kieliszek żonie.
- Za co pijemy? - spojrzała na niego.
Klękną przed nią zapatrzony w jej duże, brązowe oczy. Głaskał jej policzek uśmiechając się z czułością. Odwzajemniła jego spojrzenie, pozwalające jego palcom utonąć w burzy loków. Przymknęła powieki chłonąc każde muśnięcie. W pewnym momencie pochyliła się i musnęła jego wargi, by po chwili złączyć ich usta w namiętnym pocałunku.
- Za nas i naszą miłość. - szepnął.
Uśmiechnęła się, a w oczach błysnęły jej łzy.
- Ciii.. tylko mi tu nie płacz. - wstał i podszedł do małego sekretarzyka. Wyciągnął z niego eleganckie czarne pudełko i podał żonie.
- Kocham cię tak bardzo, że czasem tracę rozum.
- Wiem. - odgarnęła z jego czoła niesforny kosmyk.
- To przeprosiny i prezent. - uśmiechnął się.
Otworzyła pudełko. W środku leżał przecudny, ręcznie ozdabiany srebrny naszyjnik. Wzór przedstawiał połączone ze sobą kwiatki biegnące aż do zapięcia.
- Jest cudowny. - spojrzała na niego wzruszona.
- Nawet w połowie nie oddaje twojej urody.
Weszli do sypialni. Eryk zsunął z niej suknię i ułożył w posłaniu. Tej nocy wiele razy brał ją w posiadanie

V. Bal maskowy.

Paryż, 1876 rok

Tegoroczny sylwester był wyjątkowo piękny. Promienie słońca oświetlały leżący śnieg. Drobne płatki fruwały w powietrzu. Wszystkie domy otulone były białą, puchową pierzynką. Na ulicach rozbrzmiewały dźwięki sań i śmiechy dzieci lepiących bałwany lub bawiących się w śnieżne bitwy. Sklepy sprzedające stroje i maski przeżywały prawdziwe oblężenie. Wbrew pozorom wiele było maruderów, którzy robili zakupy w ostatniej chwili. Oczywiście najwięcej klientów miała madame Kar, kobieta znana w całym Paryżu. Suknie szyte w jej zakładzie cieszyły się renomą wśród paryskiej arystokracji.. Tłum ludzi krążył po placu załatwiając swoje sprawy.
Tymczasem w Operze trwały gorączkowe przygotowania do wieczornego balu. Szorowano podłogi i przygotowywano dekoracje. Zabawa sylwestrowa cieszyła się ogromną popularnością, więc wszystko musiało być zapięte na ostatni guzik. Wszędzie kręcili się technicy, muzycy, sprzątaczki i pozostali członkowie zespołu. W powietrzu wyczuwało się radosne napięcie i oczekiwanie. Wszyscy wspinali się na wyżyny własnych możliwości, aby zabawa zakończyła się wielkim sukcesem.

***

Christine krzątała się po sypialni przymierzając kolejne suknie, które jedna po drugiej lądowały na dywanie. Była coraz bardziej poirytowana. Przetrząsnęła już prawie całą szafę i nie znalazła nic, co mogłaby na siebie włożyć.
Tymczasem nauczony doświadczeniem Upiór siedział cicho w kącie udając, że nie istnieje. Obserwował żonę, modląc się w duchu, żeby wreszcie coś wybrała. Jednak z każdą mijającą minutą coraz bardziej tracił nadzieję i co chwila wzdychał cichutko.
- Eryk, nie mam co na siebie założyć. – spojrzała na męża.
Nie zareagował. Jeszcze bardziej wcisnął się w kąt próbując rozpłynąć się w powietrzu.
- Eryk, mówię poważnie. – rzuciła kolejną suknię na ziemię.
Spojrzał na nią i w dramatycznym geście uniósł ręce do góry, szepcząc Litości.
- Mieszkamy w Operze. – w końcu zdecydował się odpowiedzieć. - Na pewno coś znajdziesz. – podszedł do leżących sukni i zaczął je przeglądać.
- Nie chcę naszych strojów. – tupnęła nogą ze złości - Chcę suknię, która oczaruje wszystkich gości. – w jej głosie narastała irytacja.
- A ja chcę słonia chodzącego po linie. – jęknął w duchu.
- Może ty mi coś uszyjesz? – uśmiechnęła się przymilnie, ocierając się o niego ramieniem. Spojrzała na niego spod wpółprzymkniętych powiek, układając usta w minie Tylko ty możesz mi pomóc.
- Co? – spojrzał na nią zaskoczony - Kobieto, z taką propozycją trzeba było wyskakiwać tydzień temu. – prychnął zniecierpliwiony odsuwając się od niej. Tym razem naprawdę go rozłościła. Kilkakrotnie proponował jej wyprawę na zakupy, ale ona zawsze miała ważniejsze sprawy, a teraz kilka godzin przed balem chce, żeby jej „coś uszył”. Jakby to była robota na pół godziny!
- Tydzień temu myślałam, że coś znajdę. – obrzuciła go wściekłym spojrzeniem – A ty mógłbyś czasem poświęcić się dla mnie.
Tego było już za wiele. Upiór skierował się w stronę drzwi.
- Eryk! – zawołała ze zdziwieniem - Dokąd idziesz?
- Powiedzieć, że się nie zjawimy. – spojrzał na nią przez ramię.
- A to dlaczego? – spytała lodowatym tonem.
W jej głosie zabrzmiała nuta, której do tej pory nie słyszał. Odwrócił się zaskoczony.
- No przecież nie masz się w co ubrać. – obdarzył ją niewinnym spojrzeniem.
Kobieta zatrzęsła się ze złości. W kącikach jej oczu błysnęły iskry i natychmiast powędrowały w stronę mężczyzny, gotowe zadać mu śmiertelny cios.
- Wiesz co, chyba naprawdę zwariowałam wychodząc za ciebie. – wysyczała.
To był bardzo silny argument. Upiór wciągnął powietrze i zacisnął pięści, gotowy do kontrataku.
- Tak, chyba masz rajcę – wyszeptał przez zaciśnięte zęby.
Przytuliła się do niego. Położyła głowę na jego ramieniu, by mógł poczuć jej oddech. Wiedziała, że w ten sposób zdoła go uspokoić i udobruchać.
- Przepraszam. – szepnęła - Wiesz, że tak nie myślę.
Jego oddech uspokoił się, lecz ręce wciąż zwisał wzdłuż ciała. Przylgnęła do niego mocnej, pocierając nosem o jego ucho. Był to ostateczny argument i nigdy jeszcze nie zawiódł. ••W końcu dał się przebłagać. Objął dłońmi jej talię zamykając w swym uścisku. Nagle tknęła go jakaś myśl
- Chodź ze mną – chwycił jej rękę i wyprowadził ją na korytarz.
Weszli do jednego z pomieszczeń, w którym mieściła się jego pracownia. Na środku ustawiono duży, szeroki stół. Leżały na nim skrawki materiału, miara, nożyce krawieckie i przybory do szycia. Pod ścianą ustawiono wysoką, dębową szafę, a po przeciwnej stronie przy kominku wygodny fotel.
Eryk otworzył drzwiczki szafy i zaczął w niej grzebać. Wyciągnął jakiś ubiór.
- Miałaś ją założyć do Tosci, ale w tej sytuacji…
Podał jej wieszak. W życiu nie widziała tak pięknej sukni. Była blado-różowa z różą na dekolcie i szarfą w pasie. Miała lekko wycięty dekolt, a rękawy zastąpiły szerokie paskowe ramiączka. Dół obszyto szarfą i udekorowano główkami róż.
Eryk uśmiechnął się pod nosem.
- Zadowolona? – spytał z nadzieja w głosie.
- Oczywiście. – uśmiechnęła się. – To najpiękniejsza suknia, jaką w życiu widziałam!
Szybko weszła za parawan i przebrała się. Po chwili stanęła przed mężem.
- I co? Podobam ci się? – uśmiechnęła się zalotnie wirując w kółko.
Eryk żałował, że maska nie zakrywa mu całej twarzy. Pewnie idiotycznie wyglądał z rozdziawionymi ustami.
- Wyglądasz... olśniewająco. – odetchnął z ulgą.
- Myślisz, że rzucę ich na kolana? – spojrzała na swoje odbicie w lustrze.
- Jasne! – objął ją w pasie - Wszyscy mężczyźni ustawią się w kolejce, a ja będę pierwszy.
- Och, ty – zmierzwiła mu palcami grzywkę.

***

Bal naprawdę emanował przepychem. Kolorowe dekoracje wprawiały w zachwyt. Wokół lśniły tysiące świec, a orkiestra grała walca. Goście poprzebierali się w najdziwniejsze i najzabawniejsze stroje. Jedna maska była ciekawsza od drugiej.
Nagle muzyka ucichła, a chór stanął na środku sali.

Maskarada!
Parada papierowych twarzy
Maskarada!
Skryj swą twarz, aby ukryć się przed światem!
Maskarada!
Każda twarz innej barwy
Maskarada!
Obejrzyj się, za tobą czai się inna maska!


Błysk purpury
blask fioletu
błazen i król
zjawa i gęś,
zieleń i czerń
królowa i ksiądz
skrawek różu
twarz bestii,
twarze
Twoja kolej na przejażdżkę karuzelą
nieludzkiej rasy
Nogawka błękitna
prawda jest fałszem
kto jest kim
kuszące wargi,
wirujące spódnice
as kier
twarz błazna
Twarze
Upij się tym, aż zatoniesz
w świetle,
w dźwięku
Ale kto rozpozna twarz?


Maskarada!
Wesołe żółcienie, wirujące czerwienie
Maskarada!
Czerpcie pełnymi garściami, niech spektakl was oszołomi
Maskarada!
Płonące spojrzenia, odwrócone głowy
Maskarada!
Zatrzymaj się i spójrz na morze uśmiechów naokoło!


Maskarada!
Rój cieni, mrowie kłamstw
Maskarada!
Możesz oszukać każdego przyjaciela!
Maskarada!
Lubieżni satyrowie, ukradkowe spojrzenia
Maskarada!
Możesz się kryć, ale maska zawsze cię znajdzie!


Śpiewacy skłonili się dwornie i po chwili w powietrzu znów brzmiał walc.
Państwo Daae tańczyli na środku głównego holu. Christine wyglądała naprawdę czarująco. Związała włosy wstążką w kolorze sukni. Natomiast Eryk miał na sobie granatowy kostium i białą maskę, która doskonale ukrywała jego twarz. Gdy przebrzmiały ostatnie takty wspięli się po schodach i usiedli na ławce ukrytej pomiędzy bukietami róż. Nagle podeszła do nich Meg.
- To ja przyniosę coś do picia – Eryk instynktownie wyczuwał, kiedy zniknąć.
- Piękna suknia Christine. – dziewczyna usiadła przy boku przyjaciółki, patrząc na nią z zachwytem.
- Eryk ją uszył. – uśmiechnęła się z dumą.
- Genialny pomysł! A ja wydałam fortunę na krawca. – jęknęła.
Chciała powiedzieć coś jeszcze, lecz wrócił Eryk.
- Proszę – podał paniom kieliszki z winem.
Orkiestra zaczęła grać tango. Eryk chciał poprowadzić żonę do tańca, ale podszedł do nich Vannzet.
- Mogę prosić – uśmiechnął się czarująco/
Christine spojrzała na męża. Uśmiechnął się przyzwalająco. Cały czas stał na balkonie patrząc jak tańczą. Nagle dźwięki muzyki przerwał okrzyk Andrego.
- Proszę państwa zaczynamy odliczanie.
10, 9, 8 – Christine podbiegła do męża - 7, 6, 5,... 1
- Huura!
W jednej sekundzie tysiące kieliszków podniesiono w górę. Upiór objął żonę ramieniem.
- Wszystkiego najlepszego, kochanie.
Colin zacisnął zęby. Gdyby nie ten idiotyczny toast cały czas by tańczyli. Chciał prosić ją do następnego walca, lecz już tańczyła z ukochanym. Książe po raz pierwszy miał możliwość przyjrzenia mu się z bliska.
- Przeciętniak i w dodatku starszy.
Madame Giry patrzyła na księcia z niepokojem.
- Mam nadzieję, że nie wejdzie Erykowi w drogę.
Jego Wysokość czekał, aż będzie odbijany. Chwycił Christine i już jej nie puścił aż do końca. W pewnym momencie wprowadził ją do sąsiedniej sali. Podprowadził ją do ławki i zmusił, żeby usiadła.
- Jest Pani najpiękniejszą kobietą, jaką widziałem. – przysunął się do niej.
- Dziękuję. – uśmiechnęła się z załopotaniem.
- Widziałem w swoim życiu wiele kobiet, głównie z „wyższych sfer”. Uwierz, żadna nie miała tyle wdzięku, co ty.
- Jest Pan nazbyt uprzejmy książę. – odsunęła się od niego.
- Boisz się mnie, że tak uciekasz? – zaśmiał się.
- Nie, ale Eryk jest strasznie zazdrosny.
- Tak… - westchnął - Zastanawiam się czemu za niego wyszłaś. – przesunął dłoń po jej lokach.
- Moje prywatne życie nie powinno Pana interesować! – zerwała się na równe nogi.
- Przepraszam. – kiwnął głową – To był nietakt z mojej strony.
Usiadła na brzegu ławki, starając się zachować dystans.
- Kocham mojego męża. Jest dla mnie całym światem.
- To prawdziwe szczęście znaleźć taką miłość. – dotknął jej dłoni. – Wciąż szukałem tej jedynej, a gdy wreszcie ją spotkałem okazało się, że jest już z innym. – przysunął się.
- To przykre doświadczenie. – spojrzała na niego współczująco.
- Tak. Zwłaszcza, że co dzień ją widuję. – spojrzał jej głęboko w oczy. – Pokochałem cię od pierwszej chwili, gdy się poznaliśmy. Chciałbym wypędzić cię z mojego serca, ale nie potrafię.
Christine spojrzała na niego przerażona. Chciała coś odpowiedzieć, lecz nie potrafiła znaleźć odpowiednich słów. Milczała, patrząc na niego z wyrzutem.
- Myślę, o tobie, śnię o tobie, pragnę cię. – namiętnym głosem szeptał jej do ucha.
Im bardziej się odsuwała, tym był bliżej. Chciała wstać, lecz przytrzymał ją.
- Dokąd się tak spieszymy? – przytrzymał ją.
- Mąż na pewno mnie szuka. – próbowała się uwolnić.
- Poczeka. – zaśmiał się obleśnie. Położył dłoń na jej udzie, a drugą zaczął dotykać piersi, dekoltu i ramion.
- Tak zmysłowo pachniesz. – przechylił głowę, sprawiając, że poczuła jego oddech na szyi.
- Proszę nie… - spojrzała na niego błagalnie.
- Nie lubisz mnie? – przesunął dłoń po jej pośladkach. – Chciałbym zasypiać w twoich ramionach. – ledwie wypowiedział te słowa z całej siły uderzyła go w twarz. Zacisnął dłonie na jej ramionach i pocałował ją.
Tymczasem Eryk szukał jej po całym holu. Nogi same zaniosły go do bocznego pokoju. Ukryty za drzwiami zobaczył, jak się całują. Poczuł, jak gniew elektryzuje jego ciało, zaciskając dłonie i usta. Stał, jak skamieniały nie mogąc się ruszyć. Oczy paliły wzbierające łzy, a kąciki ust zaczęły drżeć. Jednak po chwili odzyskał panowanie nad sobą i ruszył ku nim wiedziony chęcią zemsty.
- Christine! – bezwiedny okrzyk wściekłości wyrwał się z jego gardła.
Przerażona odskoczyła od księcia i spojrzała na męża. Jej twarz stała się blada, czuła, że traci oddech. Nie było sensu zaprzeczać, przekonywać, tłumaczyć. W jego oczach wyglądało to tak, że przyłapał ich na gorącym uczynku.
Eryk podszedł do niej i zacisnął dłoń na jej ramieniu. Pchnął ją na ścianę i podszedł do księcia. Z całej siły uderzył go w twarz.
- Monsieur Daae. – Colin przyłożył dłoń do rozpalonego policzka.– Przepraszam Pana. To wyłącznie moja wina.
- Ach tak? – Eryk spojrzał na niego z pogardą. – Jeśli jeszcze raz tknie Pan moją żonę, osobiście wykopię Pana z teatru.
- Rozumiem. To się więcej nie powtórzy.
Eryk podszedł do Christine.
- Wracamy! – warknął z wściekłością.
Wyprowadził ją z sali. Tylko madame Giry zauważyła ich wyjście. Patrzyła za nimi pełna najgorszych przeczuć.
Tymczasem Colin stal w drzwiach. Drwiący uśmiech wykrzywił jego twarz. Nie dostał wszystkiego, czego chciał. Jednak osiągnął najważniejszy cel. Skłócił ich i zasiał w sercu Eryka zwątpienie. Uśmiechnął się jeszcze szerzej. Wkrótce spełni swe największe marzenie.

***

Wściekły Upiór wpadł do sypialni popychając przed sobą żonę.
- Eryk, wysłuchaj mnie! –kobieta starała się nad sobą panować.
- Jeszcze śmiesz udawać? – mężczyzna trząsł się z wściekłości – Jeszcze masz czelność kłamać? – uderzył ją w twarz.
- Eryk! – krzyknęła z bólu i złości.
- Myślisz, że pozwolę zrobić z siebie rogacza?! – wysyczał.
- No nie! Tego już za dużo! – tupnęła nogą.
- Masz rację. Od dziś nie zrobisz kroku bez mojej wiedzy. – spojrzał na nią zimno.
- Co? – krzyknęła.
- Nie zdradzisz mnie ponownie! Nie pozwolę ci na to! – jego twarz wykrzywił grymas wściekłości.
W jej oczach błysnęły łzy. Zacisnęła wargi i wybiegła z sypialni.
- Dokąd idziesz? Christine, wracaj tu natychmiast! – wrzasnął na całe gardło.
Słyszała za sobą jego głos, ale nie zareagowała. Zapłakana wpadła do swojego dawnego pokoju i rzuciła się na łoże.
Tymczasem Eryk krążył po sypialni. Chwycił kieliszek stojący na szafce i z furią rozbił go o podłogę. Tak bardzo chciał, żeby ta noc była wyjątkowa. Chciał pokazać, jak wiele dla niego znaczy. A ona po prostu wykorzystała jego dobroć, by kolejny raz wbić sztylet w jego serce. Powinien przewidzieć, że tak się stanie. Przecież dokładnie tak samo postąpiła, gdy do teatru przybył ten przeklęty wicehrabia. Jednakże teraz jest jego żoną i nie pozwoli jej na takie zachowanie. Wymierzy jej karę, której nigdy nie zapomni.
Christine zwinęła się w kłębek przytulając twarz do poduszki. Wiedziała, że jest wściekły, że dziś nic do niego nie dotrze. Pozostało jej czekać, aż ochłonie. Dopiero wtedy będą mogli porozmawiać. Usłyszała jego kroki dobiegające z korytarza. Wszedł do środka.
- Odejdź. – syknęła – Nie chcę cię widzieć!
- Nic z tego. – podszedł do niej i zmusił do powstania. Siłą zawlókł ją do sypialni i brutalnie pchnął na łoże.
- Słucham, co tym razem masz na swoje usprawiedliwienie? – obrzucił ją zimnym spojrzeniem.
- To nie tak, jak myślisz. To on mnie pocałował. – starała się panować nad głosem.
- A ty jakoś słabo się broniłaś. – prychnął z pogardą.
- Eryku, posłuchaj.
- Milcz! Nie zamierzam słuchać twoich kłamstw. – zaczął zdzierać z niej ubranie.
- Co ty wyprawiasz?! – spojrzała na niego oburzona.
- Zamierzam dać ci nauczkę, którą zapamiętasz do końca życia!
- Eryk, nie, przestań! – krzyczała próbując zepchnąć go z siebie. – To boli. – jęknęła, gdy wdarł się pomiędzy jej uda. Zaczęła płakać. Czuła ból pulsujący w całym ciele. Jednak najgorsze było to, że krzywdzi ją ten, którego kocha nad życie. Łzy bólu i upokorzenia spływały jej po pliczkach. Nie miała już sił by krzyczeć lub bronić się. Leżała nieruchomo, czekając, aż wreszcie skończy. Z każdym kolejnym pchnięciem jej ciało umierało, aż w końcu zdawało się jej, że nic już nie czuje.
Chwilę później wstał i po prostu zebrał swoje rzeczy. Spojrzał na nią i w tej właśnie chwili miała wrażenie, że przeraził się tym, co jej uczynił. Jednak był to tylko moment. Gdy ich spojrzenia spotkały się ponownie, w jego oczach błyszczała tylko pogarda. Szepnął jej do ucha Ladacznica i wyszedł zostawiając ją samą. Na wpół przytomną, zapłakaną i upokorzoną.
Gdy zamknęły się za nim drzwi wybuchnęła spazmatycznym szlochem. Była cała obolała. Czuła, że tej nocy umarła jej dusza. Nie potrafiła już go kochać. Nie wiedziała, jak ma dalej z nim żyć. Jej ciało nie potrafiło już czuć, jej serce nie potrafiło kochać. Gardziła nim. Nienawidziła go. Choć wiele razy urządzał jej awantury, dopiero teraz zapragnęła, by na zawsze zniknął z jej życia…


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kuncyfuna



Dołączył: 19 Sty 2007
Posty: 151
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Olsztyn

PostWysłany: Sob 18:51, 20 Sty 2007    Temat postu:

Skad Ty bierzesz taka wene? Fajnie Ci to wychodzi, i dobrze, ze coraz czesciej pokazujesz prawdizwe oblicze Upiora Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fellka



Dołączył: 19 Sty 2007
Posty: 467
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kąt Opery Garnier

PostWysłany: Sob 19:30, 20 Sty 2007    Temat postu:

Chrissy napisał:


Wsłuchał się w jej głos, chłoną każdy gest.


Taki okropny błąd w takim opowiadaniu nie jest dozwolony Smile Po prostu niszczy jego ideał Smile

A co do samegoopowiadania - świetneopisy uczuć, pocałunków.
Świetnie, że włączyłaś tutaj to podejrzenie o zdradę, akcja po prostu super!
I jeszcze moja uwaga: kiedy piszesz dialogi, nie musisz staweiąc kropek po zdaniu, np.:
Christine, przyniosłem ci drinka. - mówi Eryk...
Ta kropeczka jest zupełnie niepotrzebna.

Już myślałam w pewnym momencie, że będzie z tego erotyk, ale pięknie ujęłaś całą noc kochania się.
Cóż, pozostaje mi czekać na kolejne party,ktróre, mam nadzieję,będziesz wklejała równie szybko,jak te do tej pory.
Życzę weny i czekam z niecierpliwością na kolejną część.
Buźka dla Ciebie :*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kuncyfuna



Dołączył: 19 Sty 2007
Posty: 151
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Olsztyn

PostWysłany: Sob 19:34, 20 Sty 2007    Temat postu:

ten błąd z "chłoną(ł)" tez zauwazylam Razz Ale po co sie czepiac szczegolow:P Wazna jest calosc Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Chrissy



Dołączył: 16 Sty 2007
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań

PostWysłany: Sob 19:50, 20 Sty 2007    Temat postu:

VI. Ciche dni.

Nie chciała się obudzić. Nie mogła uwierzyć w to, co się stało. Jednak palący ból w całym ciele mówił, że to wszystko prawda. Jak mógł jej to zrobić? Jak mógł skrzywdzić ją w tak potworny sposób? Kochała go, ufała mu. A on potraktował ją jak zwykłą ulicznicę. Przed oczami stanęły jej wspomnienia wcześniejszych nocy. Jego czułość, delikatność. Troska i szacunek, jakie zawsze jej okazywał. Było im tak dobrze. A on zniszczył to wszystko swoją zazdrością i brutalnością. Czuła się brudna. Nienawidziła go.
Śpiew skowronka wwiercał się w mózg powodując ból głowy. Nawet nie drgnęła. Usłyszała jego kroki i poczuła jak zrywa z niej kołdrę.
- Długo mam czekać? – wymierzył jej policzek - Wstawajże.
- Nie. – wyszarpnęła kołdrę z jego ręki.
- Co powiedziałaś? – warknął.
Naciągnęła kołdrę, zakrywając całe ciało.
- Jak możesz do mnie mówić? Jak śmiesz mnie dotykać? Po tym, co mi zrobiłeś! – w kącikach jej oczu błysnęły łzy.
- Dostałaś to, na co zasłużyłaś. A teraz wstawaj.
- Nie!
Podniósł rękę, jakby chciał ją uderzyć, ale zrezygnował. Stał patrząc na nią lodowatym, bezdusznym wzrokiem, w którym odbijała się złość wymieszana z pogardą.
Christine czuła, że jego spojrzenie mrozi jej krew w żyłach. Już wcześniej bywał na nią wściekły, ale nigdy wcześniej nie traktował jej w tak przedmiotowy sposób. Znów wezbrał w niej gniew na księcia. Przecież to wszystko stało się przez niego, choć oczywiście Eryk był współwinny. Zrozumiałaby, gdyby na nią nakrzyczał, ale on posunął się za daleko.
Upiór instynktownie wyczuł, że nie zdoła zmusić jej do wstania z łóżka. Wyszedł zatrzaskując za sobą drzwi. Po chwili usłyszała szczęk przekręcanego w zamku klucza.
Christine opadła na łóżko. Płakała przytulając policzek do poduszki. Dopiero teraz zrozumiała, czym jest nienawiść. Czuła żar zalewający ciało. Jednak nie była to rozkosz. Przesunęła dłoń po ustach, dotykała całego ciała. Czuła na sobie smak jego pocałunków. Znów zaczęła się go bać. Przesuwała dłonie starając się zetrzeć z siebie ślady jego pieszczot.

***

Upiór wbiegł na galerię. Wszedł do małego pomieszczenia. Odszukał kartkę i pióro. Usiadł przy biurku.

Szanowny dyrektorze!
Christine bardzo źle się czuje. Chcę, aby do końca tygodnia pozostała w łóżku. W związku z tym proszę o chwilowe zastępstwo.
U. O.


Schował list do koperty i zrzucił go na scenę. Tym razem to Firmin go znalazł. Odwrócił się i spojrzał na zebranych wokół śpiewaków i chór.
- Niestety nasza diva źle się czuje, więc będziemy musieli ćwiczyć bez niej.
Wokół rozległy się westchnienia ulgi. Tylko Meg była niespokojna.
Tymczasem Eryk wszedł do sypialni pani Antoinette.
- Mam nadzieję, że nie przeszkadzam? – niepewnie stanął w progu.
- Wejdź – kobieta uśmiechnęła się do niego.
- Madame, jestem prawdziwym potworem! – spojrzał na nią ze smutkiem.
- Co się stało? – spojrzała na niego zaniepokojona.
- Ja naprawdę nie chciałem jej skrzywdzić, ale nie potrafiłem nad sobą zapanować. Znów pozwoliłem, aby złość mnie zaślepiła.
- Eryk, o czym ty mówisz? – w jej głosie odbił się strach.
- Ja... skrzywdziłem ją. Tym razem naprawdę mocno. – zawahał się.
- Nie rozumiem?
- Urządziłem jej awanturę, a potem zmusiłem... – ukrył twarz w dłoniach.
- Eryk! – zrozumiała, co chciał powiedzieć. Spojrzała na niego z przerażeniem. Wiedziała, że jest podejrzliwy, że czasem się kłócą. Ale w życiu nie podejrzewałaby, że jest zdolny do czegoś takiego.
- Pani drży? – pytanie wyrwało ją z zamyślenia. - Rozumiem, a najgorsze, że nie wiem, jak to naprawić.
Zerwała się z miejsca.
- Gdzie ona teraz jest?
- Zamknąłem ją w sypialni - wyszeptał.
- Klucz! – wyciągnęła w jego kierunku otwartą dłoń.
Spojrzał na nią pytająco.
- Spróbuję z nią porozmawiać.
Uśmiechnął się z wdzięcznością i wręczył jej klucz.
- Wracaj do pracy. Później do ciebie przyjdę.

***

Weszła do sypialni. Christine leżała na łóżku. Podeszła i pochyliła się nad nią.
- Kochanie – przytuliła ją do siebie.
- Madame Giry? – dziewczyna odwróciła się zaskoczona.
- Wiem już o wszystkim.
Zaczęła płakać. Spazmatyczny szloch wstrząsał jej ciałem. Tuliła się do swojej opiekunki pozwalając, by łzy oczyściły jej duszę.
- Jak mógł mi to zrobić? – zapytała, choć wiedziała, że nikt nie potrafi odpowiedzieć na to pytanie.
- Myślę, że żałuje. - szepnęła
- Nie obchodzi mnie to. – w jej oczach błysnęła złość - Tym razem posunął się za daleko.
- Wiem, że to boli. Ale on cię kocha i naprawdę cierpi. – starała się mówić łagodnym głosem.
- I co? – warknęła - Mam zapomnieć i tak po prostu z nim żyć? Sypiać z nim?
- Nie. Będziecie potrzebowali czasu, ale musicie porozmawiać. Musicie sobie wybaczyć.
- On nie ma mi czego wybaczać! – krzyknęła.
- Jesteś pewna? – spojrzała na nią przenikliwie.
Spuściła wzrok. Wiedziała, że madame potrafi przejrzeć ją na wylot.
- Musicie sobie wybaczyć. A na resztę przyjdzie czas.
Znów tuliła ją w ramionach.

***

Eryk nie mógł się skupić. Mylił liny i dekoracje. Nagle usłyszał za sobą kroki. Odwrócił się i zobaczył ją stojącą na końcu pomostu. Podbiegł do niej i padł na kolana.
- Wybacz, wybacz mi kochanie. Już nigdy więcej cię nie skrzywdzę. – zaczął całować brzeg jej sukni.
Zaczęła płakać. Wstał i przyciągnął ją do siebie. Tulił ją gładząc jej włosy. Czuł jak drży w jego ramionach. Uniósł jej podbródek i spojrzał w oczy. Widział w nich ból i strach.
I miłość.
- Wybaczysz mi? – spojrzał na nią z nadzieją.
- To nie będzie takie proste. – pokręciła głową – Tym razem naprawdę mnie skrzywdziłeś.
- Wiem. – szepnął.
- Będę potrzebowała czasu. – odsunęła go delikatnie.
- Nie będę nalegać. Jak po ślubie.
- Myślę, że sobie poradzimy. – blady uśmiech na moment rozjaśnił jej twarz.
Ujął ją pod ramię i poprowadził ją przez galerię. Weszli do małego pomieszczenia na końcu balkonu. Rozejrzała się dookoła. Pokój był pusty, jeśli nie liczyć prowadzących w dół schodów.
- Gdzie my jesteśmy?
- To kolejna droga. Musisz zejść na sam dół, potem będziesz cały czas iść korytarzem. Wyjdziesz prosto na bramę, tylko po drugiej stronie kanału. Odnajdziesz lwa i pociągniesz go za język. Wtedy wysunie się kładka. Ale pamiętaj, że schowa się po dwóch minutach.
- Genialne. – spojrzała na niego z podziwem. - Ale nie rozumiem dlaczego każesz mi iść do domu?
- To proste. Napisałem do dyrektorów list i poinformowałem ich, że źle się czujesz.
Zaczęła zbiegać po schodach.
- Christine...
Odwróciła się i obdarzyła go uśmiechem.
- Poradzimy sobie.
Zrozumiał.

***

Meg weszła do sypialni matki.
- Możemy porozmawiać mamo?
- Oczywiście.
- Martwię się. Firmin twierdzi, że Christine źle się czuje. Ale ja myślę, ze za tym kryje się coś więcej.
- Pokłócili się.
- Znowu? – spojrzała na matkę ze smutkiem.
- Tym razem sytuacja jest dużo poważniejsza. Podejrzewam, że Christine nie zjawi się przynajmniej do końca tygodnia.
- Co się stało? – jej glos zaczął drżeć.
- Nie chcę o tym mówić – westchnęła.
- Jest aż tak źle?
- Niestety. A my nie możemy im pomóc.
Meg usiadła w fotelu.
- Mam nadzieję, że sobie poradzą.

***

Madame Daae weszła do salonu. Nalała sobie kieliszek wina i usiadła w fotelu. Zapatrzyła się w ogień na kominku. Wiedziała, że będzie ciężko. Zranił ją bardzo głęboko. Ale kocha go i dlatego postanowiła spróbować jeszcze raz. Zacząć od początku. Patrzyła na płomienie. Obrazy z przeszłości zaczęły pojawiać się samoistnie.
...
Eryk zacisnął na szyi Roaula sznurek z Pendżabu.
- Wybieraj, albo on, albo ja. Jego życie możesz spłacić tylko miłością!
- Każesz jej łgać, żeby mnie ocaliła? – wicehrabia próbował uwolnić się ze śmiertelnego uścisku.
- Milcz!
- Christine powiedz, że go kochasz, a umrę!- Roaul był bliski płaczu.
- Aniele, dlaczego mnie dręczysz? – jej głos drżał coraz bardziej.
- Stąd już nie ma odwrotu – zacisnął pętlę.
- Aniele... oszukałeś mnie... – wyszeptała.
- Wybieraj, ślub albo pogrzeb! – Eryk spojrzał na przeciwnika zimnym wzrokiem.
- Kochana jak cię uwolnić? – każde słowo młodzieńca było nabrzmiałe bólem.
- Jaką mam pewność, że go nie zabijesz? – dziewczyna drżała ze strachu.
- Wyjdź za mnie, a puszczę go wolno. Masz moje słowo.
- Dobrze... – szepnęła.
- Nie! – Roaul zaczął się szarpać.
- Poślubię cię. – odwróciła twarz od ukochanego.
- Nie, Christine nie! – w życiu nie krzyczał tak głośno.
Eryk zdjął mu pętlę z szyi. Związał mu ręce, oczy i wypchnął go na zewnątrz.
...
Prowadził go przez podziemne korytarze. Wreszcie wyszli na powierzchnię. Eryk pchnął go na ścianę. Zerwał mu opaskę i spojrzał w oczy.
- Wynoś się! - warknął
- Nie rób tego – głos wicehrabiego drżał z rozpaczy. - Nie krzywdź jej.
- Możesz być spokojny – uwolnił jego ręce.
- Nic nie rozumiesz. Ona kocha mnie!
- Tak się jej wydaje. Ale to mnie wybrała. Już dawno bylibyśmy razem, gdybyś między nas nie wtargnął!
Roaul spuścił brwi.
- Jeśli ją skrzywdzisz znajdę cię. Znajdę i zabiję, choćbym miał zejść do piekieł!
Upiór zacisnął dłoń na jego szyi.
- Spróbuj chociaż wejść na schody, a zabiję cię bez mrugnięcia okiem. Rozumiesz? Nie chcę cię widzieć w mojej Operze! – jego głos był zimny jak góra lodowa.
Wicehrabia patrzył mu w oczy.
- Odejdę. Ale pamiętaj o moim ostrzeżeniu!
Eryk zwolnił uścisk i wcisnął mu do ręki kopertę.
- Oddaj to dyrektorom.
Poczekał, aż Roaul wyjdzie z garderoby. Dopiero wtedy przeszedł przez lustro.
...
Tymczasem zrozpaczona Christine krążyła po Komorze Tortur. Dopiero teraz w pełni uświadomiła sobie, jak poważna jest jej sytuacja. Ma pozostać z Erykiem, choć kocha Roaula. W życiu nie czuła takiego strachu. Nawet nie miała odwagi płakać. Chodziła z kąta w kąt czekając na powrót swego Anioła. Wszedł i niepewnie zamknął za sobą drzwi. Spojrzała mu w oczy.
- Roaul?
- Wyprowadziłem go na powierzchnię. Tak jak obiecałem.
Podszedł do niej i objął ją ramieniem.
- Wierzę.
Dopiero teraz zauważył, że jest ledwie żywa. Wziął ją na ręce i zaniósł do sypialni. Położył ją na łóżku. Znów zaczęła drżeć. Eryk patrzył w jej oczy. Wiedział, ze się boi.
- Spokojnie – przesunął dłoń po jej twarzy. - Zamieszkamy razem, lecz nie tknę cię dopóki nie będziesz gotowa.
Podszedł do szafy. Wyciągnął z niej koszulę i włożył ją na Christine. Czekał, aż się położy. Wziął harfę i śpiewał dla niej dopóki nie zasnęła. Odstawił instrument i delikatnie ułożył się obok.
...
Eryk wszedł do salonu. Od razu wyczuł, że coś jest nie tak. Christine siedziała skulona w fotelu i cała drżała. Dopiero po chwili zorientował się, że dręczy ją koszmar.
- Christine – próbował ją obudzić.
Wreszcie otworzyła oczy. Spojrzała na niego nieprzytomnie.
- Już dobrze – uśmiechnął się. - Miałaś zły sen.
Usiadła przed kominkiem.
- Co teraz będzie?
- Do końca tygodnia pozostaniesz w domu. Potem zobaczymy.
- A co z próbami? Muszę ćwiczyć.
- Christine, możemy ćwiczyć razem. Na jednak razie powinnaś odpocząć.
- Ale...
- Żadnych ale, marsz do łóżka! – jego głos znów był stanowczy.
Weszła do sypialni. Wsunęła się pod koc i zamknęła oczy. Jak przez mgłę słyszała jego kroki. Podszedł do łóżka i spuścił połowę zasłony. Trzeba przyznać, że uczepienie dwóch połówek było trudniejsze, niż w przypadku całości, ale też wygodniejsze. W ten sposób nie przeszkadzali sobie. Wykradł się na korytarz. Zbiegł do salonu. Wiedział, że sam jest sobie winien. Tym razem naprawdę przesadził. Nalał sobie wódki i usiadł w fotelu. Zamyślił się. Mógł sobie tylko wyobrazić jej cierpienie...
Wreszcie obudziła się. Przez chwilę rozglądała się dookoła. Wstała i zbiegła na dół. Znalazła go w salonie.
- Dlaczego mnie nie obudziłeś?
- Tak słodko spałaś, że nie miałem serca. – wyciągnął w jej stronę talerz z kanapkami.
Wzięła do ręki kanapkę i zaczęła jeść patrząc na płonący ogień. Strzepnęła okruszki z dłoni i podniosła się z fotela. Usiadła na sofie i pogrążyła się w lekturze jakiejś książki.
Eryk obserwował ją kątem oka. Chciał z nią porozmawiać, ale nie miał odwagi odezwać się. Siedzieli tak unikając swoich spojrzeń. Nie mógł wytrzymać tej ciszy. Rzucił serwetkę i wybiegł z domu. Wspiął się na galerię. Przeszedł na górne pomosty i zaczął krążyć wokół dekoracji. Sprawdzał liny i umocnienia. Skończył obchód i zszedł na dół. Jednak nie zamierzał wracać do domu. Nie mógł patrzeć na jej cierpienie. Nie mógł znieś myśli, że to jego wina. Krążył podziemnymi korytarzami. Po kilka razy sprawdzał każdą zapadnię i pułapkę. W końcu postanowił wrócić do domu. Wszedł do salonu i spojrzał na zegar. Wskazywał wpół do dziewiątej. Cichutko wszedł do sypialni.
- Nie śpię – spojrzała na niego znad książki.
Usiadł w fotelu. Wziął do ręki gazetę. Jednak na niczym nie mógł się skupić. Postanowił się położyć. Jak najdelikatniej wsunął się pod pościel. Oparł głowę na ramieniu.
- Christine? – zaczął niepewnie.
Spojrzała na niego.
- Przepraszam cię. – dotknął jej policzka – Przepraszam cię za wszystko. Naprawdę żałuję, tak strasznie żałuję. – oparł głowę na jej piersi.
- To nie wystarczy. – odepchnęła go lekko.
- Wiem, ale chcę, żebyś wiedziała, że mi przykro.
Odłożyła książkę i położyła się. Długo patrzył na nią. Na jej pierś unoszącą się i opadającą pod wpływem oddechu.
- Dobranoc kochanie – wyszeptał i odwrócił się.
Nie wiedział, kiedy zasnął.

***

Tym razem to Eryk obudził się pierwszy. Zbiegł do kuchni i uszykował śniadanie. Ustawił wszystko na tacy i skierował się do sypialni. Najciszej, jak potrafił wszedł do środka. Podszedł do łoża i pochylił się nad żoną.
- Pobudka. – potrząsnął nią delikatnie.
Przebudziła się i spojrzała na niego spod wpółprzymkniętych powiek.
- Śniadanie dla Pani mego życia. – postawił tacę.
Usiadła. Spojrzała na tacę i zaczęła jeść.
Eryk instynktownie odsunął się od niej i usiadł w fotelu.
- To było pyszne. – rzuciła serwetkę na talerz.
- Cieszę się. Ubierz się, czekam na ciebie w pracowni. - rzucił przez ramię, kierując się w stronę drzwi.
Christine wyskoczyła z łoża. Przeszła do łazienki. Wzięła szybką kąpiel, wciągnęła na siebie ulubioną suknię i spięła włosy w elegancki kok. Tak przygotowana stanęła w progu jego pracowni.
- Wejdź. – kiwnął na nią ręką.
Zamknęła drzwi i stanęła przy organach.
- Duet z IV aktu. – zagrał fragment podając jej tonację.

Noc nad nami.
Wszystko wokół śpi.
Zapada zmrok przesłaniając dzień.
Wszystko odchodzi w przeszłość.
Więc zapomnij o dniu dzisiejszym.
Kochana!
Odrzuć strach, myśl o szczęściu.
Tylko ty i ja.


Christine stała zasłuchana w jego głos. Ponownie zagrał następny fragment.

Tylko ty i ja!
Kochany!
Z tobą przez życie.
Odrzucam, co było.
Czekam, co będzie.
Ponad wszystko...
Tylko ty i ja


Połączyli swoje głosy.

Tylko ty i ja!
W nocy bezpieczni.
W nocy złączeni.
Na zawsze razem.
Bez przeszłości i przyszłości.
W nocy...
Tylko ty i ja!


Śpiewali patrząc sobie w oczy. Przysunęli się do siebie. Ich usta były coraz bliżej i bliżej... Prawie ją pocałował. Jednak ona odskoczyła wystraszona.
- Przepraszam – odwrócił od niej głowę.
Skierowała się do drzwi i stanęła w progu.
- Potrzebuję czasu – wyszeptała.
- Wiem – nie miał odwagi spojrzeć na nią.
- Więc nie będziesz próbował?
- Nie.
Podeszła do niego. Nie śmiał podnieść na nią oczu. Ujęła jego twarz w dłonie.
- Dlaczego mnie poślubiłeś?
- Bo cię kocham.
- Więc walcz o mnie.
Wyszła zostawiając go samego. Wiedział, co chciała mu przekazać. Christine wbiegła do pokoju. Wzięła głęboki wdech i starała się zapanować nad sobą. Czuła, jak pożądanie wzbiera w niej falą.
- Nie. Musi cierpieć, jak ja.
Usiadła na łóżku. Przesunęła dłoń po pościeli.
- Wciąż cię kocham. I pragnę...

***

To był najgorszy tydzień w jego życiu. Niby starali się, żeby wszystko było jak dawniej. Ale wciąż mieli „ciche dni”. Christine trzymała dystans, nie pozwalała mu się zbliżyć. Zastanawiał się, czy w tej sytuacji nie powinni sypiać osobno. Jednak nie miał odwagi jej o tym powiedzieć. Zresztą prawie nie rozmawiali. Chodził koło niej na paluszkach starając się spełniać każde życzenie. Chciał, żeby znów czuła się bezpiecznie. Cierpiał, walczył ze sobą. Pożądał jej lecz nie naciskał. Sam był sobie winien. Głupiec! O mało jej nie stracił. Na szczęście nie odeszła. Była z nim, reszta się nie liczyła. Czekał po ślubie, więc teraz też wytrzyma. Gdyby tylko obdarzyła go tym jednym pocałunkiem. Zresztą miał inne zmartwienie. Zbliżała się premiera Syna księżyca. Eryk wiedział, że Christine musi wziąć udział w pozostałych próbach. Dyrygent zaczynał się denerwować. W dodatku ośmielił się zaproponować mu zastępstwo, skoro jego żona nie czuję się na siłach. Akurat! Z drugiej strony oznaczało to rozstanie. Wrócą do pracy, będą się widywali tylko wieczorami. Dnie i noce bez niej...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fellka



Dołączył: 19 Sty 2007
Posty: 467
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kąt Opery Garnier

PostWysłany: Sob 20:00, 20 Sty 2007    Temat postu:

kuncyfuna napisał:
ten błąd z "chłoną(ł)" tez zauwazylam Razz Ale po co sie czepiac szczegolow:P Wazna jest calosc Very Happy

Tak, ale zauważ, Kunc, że taki defekt może popsuć całość.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kuncyfuna



Dołączył: 19 Sty 2007
Posty: 151
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Olsztyn

PostWysłany: Sob 20:07, 20 Sty 2007    Temat postu:

swietnie Ci idzie to pytanie!!! Z kazdym rozdzialem coraz bardziej mnie wciaga!!Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fellka



Dołączył: 19 Sty 2007
Posty: 467
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kąt Opery Garnier

PostWysłany: Sob 20:10, 20 Sty 2007    Temat postu:

Przerpraszam, że post podpostem, ale dopiero przeczytałam kolejny parcik Smile
To czysta przyjemność wczytywać się w takie piękne opowiadanie.
O nie!bOna nie może mu wybaczyć!
Nie po gwałcie i takim traktowaniu! Choć wiadomo....miłość jest ślepa....
Oprócz paru błedówinterpunkcyjnych nie dopatrzyłam się niczego, pisz dalej Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kuncyfuna



Dołączył: 19 Sty 2007
Posty: 151
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Olsztyn

PostWysłany: Sob 20:15, 20 Sty 2007    Temat postu:

Fellka napisał:
kuncyfuna napisał:
ten błąd z "chłoną(ł)" tez zauwazylam Razz Ale po co sie czepiac szczegolow:P Wazna jest calosc Very Happy

Tak, ale zauważ, Kunc, że taki defekt może popsuć całość.


Mi to zabardzo nie przeszkodzilo RazzSmile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fellka



Dołączył: 19 Sty 2007
Posty: 467
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kąt Opery Garnier

PostWysłany: Sob 20:19, 20 Sty 2007    Temat postu:

No, ale wiesz....w takim opowiadanku nie powinno być czegoś takiego Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kuncyfuna



Dołączył: 19 Sty 2007
Posty: 151
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Olsztyn

PostWysłany: Sob 20:28, 20 Sty 2007    Temat postu:

No niby tak, ale w ksiazkach tez sie bledy zdarzaja, a tam przeciez jeszcze przed wydaniem sprawdzaja i poprawiaja bledy Razz A w tym opowiadaniu i tak nie ma ich jakos bardzo duzo ;P

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fellka



Dołączył: 19 Sty 2007
Posty: 467
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kąt Opery Garnier

PostWysłany: Sob 20:30, 20 Sty 2007    Temat postu:

Tak, ju to pisaam Smile
Dobra, czekamy na kolejny opart, bo się jeszcze offtop zrobi;)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Angel of Music Strona Główna -> Twórczość phanów Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następny
Strona 1 z 4

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin