Forum Angel of Music Strona Główna Angel of Music
Forum poświęcone Upiorowi Opery
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

A gdyby tak (poprawione)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Angel of Music Strona Główna -> Twórczość phanów
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Chrissy



Dołączył: 16 Sty 2007
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań

PostWysłany: Pon 9:55, 22 Sty 2007    Temat postu:

XI. Wspomnienia

Christine obudziła się z krzykiem . Znów śnił się jej koszmar. Cała drżała, przepocono koszula kleiła się do ciała. Opadła na poduszki. Przymknęła oczy próbując zapanować nad oddechem. Wiedziała, że sny nie odejdą tak łatwo. Colin opuścił teatr, ale nie opuścił jej. Wciąż widziała jego twarz. Wciąż widziała tamten wieczór, gdy ją zaatakował. Wzięła głęboki wdech i powoli wypuściła powietrze z płuc. Wiedziała, że nie zapomni tak łatwo. W końcu już raz była w podobnej sytuacji. Spojrzała na Eryka. Na szczęście tym razem nie zbudziła go. Uśmiechnęła się. Kochany. Cały czas jest przy niej. Nigdy dotąd nie zaznała od niego tyle troski i czułości. Otacza ją swoją miłością, robi wszystko, żeby czuła się bezpiecznie. Czyż mogła wymarzyć sobie lepszego męża? Przytuliła się do niego i po chwili ponownie zasnęła. W jej snach zaczęły pojawiać się wspomnienia z przeszłości.

Weszła do kaplicy i klęknęła na środku kamiennej posadzki. Wciąż nie mogła uwierzyć w swoje szczęście. Po tym jak obrażona Carlotta opuściła teatr dyrektorzy pozwolili jej zagrać główną rolę. Oczywiście nie zwróciliby na nią uwagi, gdyby nie madame Giry. Właśnie zapalała ostatnia świeczkę przed portretem ojca, gdy usłyszała głos swego Anioła.

Brava, brava, bravissima...

Uśmiechnęła się. Po chwili usłyszała, że Meg ją woła.

- Christine?
Nie odpowiedziała. Chciała być teraz sama. Tylko ze swoim Aniołem. Chciała, aby tylko on był świadkiem jej radości. Jedyny, który rozwijał jej talent. Jedyny, który znał wszystkie jej tajemnice. Jednak Meg weszła do kaplicy.

Gdzież, na Boga się, schowałaś?
Doprawdy, byłaś znakomita!
Gdybym tylko znała twój sekret!
Kim jest ten wielki nauczyciel?


Klęknęła obok przyjaciółki. Christine spojrzała na nią z uśmiechem. Urocze stworzenie. Śliczny Anioł o złoty włosach. Jej najlepsza przyjaciółka.

Ojciec kiedyś powiedział mi o Aniele...
Marzyłam, że on się pojawi...
Teraz kiedy śpiewam
Czuję jego obecność...
I wiem, że on tu jest
Tu, w tym pokoju
Wzywa mnie cicho...
Z wnętrza swojej kryjówki...
Wyczuwam, że jest zawsze przy mnie...
On, niewidoczny geniusz...


Meg patrzyła na nią z niedowierzaniem. W przeciwieństwie do niej zawsze twardo stąpała po ziemi i nigdy nie wierzyła w niebiańskich nauczycieli, którzy stępowali z nieba, by uczyć młode chórzystki.

Christine, to musiał być sen...
Takie historie nie mogą być prawdziwe...
Christine, mówisz zagadkami...
A to nie podobne do ciebie...


Przeszły razem przez korytarz. Przyjaciółka odprowadziła ją aż do garderoby, gdzie czekała na nią madame Giry. Kobieta wprowadziła ją do pokoju. Rozwiązała sznurowanie jej sukni i wyszła.
Christine usiadła przed toaletką. Wzięła do ręki różę, którą dla niej zostawił. Słyszała jego głos, lecz nigdy go nie widziała. Marzyła, by wreszcie go poznać. Spojrzała na swoje odbicie w lustrze.
- Kim jesteś mój tajemniczy Mistrzu?
Nagle drzwi otworzyły się do środka wszedł wicehrabia deChagny – nowy patron teatru.
- Roaul! – uśmiechnęła się – Jednak mnie poznałeś!
- Jak mógłbym zapomnieć moją pierwszą miłość? – klęknął przed nią – Mała Lotta. Wciąż nie wie czy woli czekoladki, buciki, pamiętniki, czy lalki.
- Pamiętasz! – czule spojrzała mu w oczy.
- Zabieram cię na kolację.
- Nie. – pokręciła głową – Anioł Muzyki jest surowy.
- Nie wrócisz późno. – krzyknął przez ramię zamykając za sobą drzwi.
Christine weszła za parawan. Szybko zdjęła z siebie sceniczny kostium i włożyła nową suknię. Podeszła do drzwi. Nacisnęła klamkę i ze zdziwieniem odkryła, że są zamknięte. W tej sekundzie zgasły wszystkie świece. Przestraszona rozejrzała się po pokoju. Usłyszała tak dobrze znany głos. Jednak tym razem zamiast dumy usłyszała w nim gniew.

Bezczelny chłopak
Ten niewolnik mody
Grzejący się w blasku twojej chwały!
Bezmyślny głupiec
Śmiały młody zalotnik
dzielący mój triumf!


Spuściła głowę nie mając odwagi by odpowiedzieć. Wiedziała, że jest zły na nią. Wyraźnie dał do zrozumienia, że nie życzy sobie żadnych mężczyzn u jej boku. Wreszcie zdecydowała się odpowiedzieć.

Aniele, słyszę cię
Mów, ja słucham
Stań przy mnie, prowadź mnie
Aniele, moja dusza była słaba
Wybacz mi
Przyjdź nareszcie, Mistrzu!


Zobaczyła postać w zwierciadle. Nareszcie go pozna! Z emocji cała drżała. Nie mogła zapanować nad głosem ani oddechem. Podeszła do zwierciadła, którego tafla nagle przesunęła się na bok…

Christine poczuła, że ktoś szarpie ja za ramię.
- Obudź się!
Rozpoznała głos męża. Przewróciła się na plecy i z ociąganiem otworzyła oczy.
- Dzień dobry, śpiochu. – uśmiechnął się i czule pocałował ją w czoło.
- Czemu mnie obudziłeś? – spytała z wyrzutem.
- Znów miałaś koszmary? – objął ja ramieniem. Pierwszy raz w życiu czuł się jak ostatnia oferma. Nie dość, że nie zdołał jej obronić to jeszcze nie wie, jak jej pomóc. Jest przy niej cały czas. Sara się ja pocieszać. Ale wciąż ma wrażenie, że odsuwa go od siebie.
- Nie. – westchnęła – Właśnie miałam bardzo miły sen.
- W takim razie przepraszam. – klepnął ją w ramię – Wstawaj, zaraz będzie śniadanie.
- Już idę.
Poczekała aż wyjdzie i wstała. Włożyła ulubioną suknię i usiadła przed toaletką. Uśmiechnęła się do lustrzanego odbicia starannie rozczesując swe miękkie, puszyste loki. Nie jest próżna, ale jednocześnie rozpiera ją duma z fryzury. Dobrze wie, że wiele chórzystek jej zazdrości. Ojciec często żartował, że będzie musiał bronić ja przed tabunami wielbicieli.
- Christine! – dobiegł ją zniecierpliwiony głos Eryka.
- Już idę! – odkrzyknęła. Poprawiła suknię i wybiegła na korytarz.
Eryk rozstawił talerze na stole. Zdjął patelnię z pieca i nałożył jajecznicę.
- Hmm... – uśmiechnęła się stając w progu – Co za pyszny zapach?
- Siadaj. – postawił przed nią talerzyk z chlebem.
Jedli patrząc sobie w oczy. Ona krążyła myślami wokół swoich spraw, a on czytał poranną gazetę. Nagle chwyciła jego dłoń, dając mu do zrozumienie, że ma przerwać. Spojrzał na nią zdziwiony.
- Pojedziesz ze mną na cmentarz?
- Tak, chętnie.
Uśmiechnęła się z wdzięcznością. Nie jest ideałem, ale zawsze może na niego liczyć. Przynajmniej jeśli chodzi o wyprawy na cmentarz. Czasem zastanawia się, co go łączyło z jej ojcem, ale nigdy nie ośmieliła się zapytać go wprost. Zresztą niewiele wie o jego życiu. Wciąż jest dla niej zagadką. Nigdy nie rozmawiali na ten temat.

***

Kilka godzin później

Powóz zatrzymał się przed cmentarną bramą. Eryk zeskoczył na ziemie i podał jej rękę, by mogła wysiąść.
- Mam iść z tobą?
- Nie, zaczekaj proszę.
Ruszyła cmentarną aleją. Tak dobrze znała tą drogę. Po jej obu stronach ustawiono kamienne posągi świętych i aniołów. Monumentalne figury sprawiały wrażenie zamyślonych i smutnych. Jakby płakały nad ulotnością ludzkiego życia.
Kobieta skręciła w boczną ścieżkę. Odwróciła się i spojrzała w stronę bramy. Upewniwszy się, że Eryk jej nie usłyszy zaczęła cicho nucić.

Byłeś kiedyś
moim jedynym towarzyszem
Tylko ty się liczyłeś
Byłeś kiedyś
przyjacielem i ojcem
a potem mój świat
rozpadł się w gruzy
Chciałabym, żebyś mógł
znowu ze mną być
Chciałabym, żebyś mógł
być blisko
Czasem wydawało mi się
że wystarczy, żebym zasnęła
a ty się zjawisz
Chciałabym móc znowu
usłyszeć twój głos
Choć wiem, że to niemożliwe
Marzenie o tobie
nie pomoże mi zostać tym,
kim chciałeś, żebym była
Echa dzwonów i rzeźby aniołów,
zimne i monumentalne,
zdają się nie pasować do ciebie.
Ty byłeś czuły i łagodny
Zbyt wiele lat
powstrzymuję łzy.
Dlaczego przeszłość
nie może umrzeć?
Chciałabym, żebyś mógł
znowu ze mną być...
Wiedząc, że musimy się pożegnać...
Spróbuj wybaczyć...
Naucz mnie żyć...
Daj mi siłę, by próbować...
Koniec wspomnień,
koniec cichych łez...
Koniec oglądania się
na zmarnowane lata...
Pomóż mi się pożegnać.
Pomóż mi się
pożegnać.


Doszła do rodzinnego grobowca i wspięła się na kamienne schody. Weszła do środka. Kapliczka była pusta jeśli nie liczyć wmurowanej w ziemie kamiennej płyty i wiszącego nad nią krzyża. Christine klęknęła i pieszczotliwie przesunęła dłoń po tablicy.
- Tak bardzo mi cię brakuje. – poczuła łzy napływające do oczu. Nigdy nie poznała matki. Podobno zmarła zaraz po jej narodzinach. Ojciec wychowywał ja samotnie, co bardzo ich zbliżyło. Gdy okazało się, że po wypadku nie odzyska władzy w ręce przywiózł ja do Paryża. Zamieszkali u madame Valerius , która była siostrą matki. Kobieta pokochała ja od pierwszej chwili. Szybko zdobyła serce sześcioletniej dziewczynki. Gdy ojciec zmarł ciotka stała się jej opiekunką. To dzięki niej trafiła do opery. Uśmiechnęła się słabo ścierając łzy. Dopiero teraz zorientowała się, że musiało minąć co najmniej pół godziny. Eryk na pewno się niepokoi. Wyszeptała kilka słów modlitwy i ruszyła w powrotną drogę.

***
Eryk krążył w tę i z powrotem. Co chwila spoglądał na aleję wypatrując jej postaci. Co ona robi tam tak długo? Rozcierał zimne ręce i przytupywał zdrętwiałymi stopami. Z ust ulatywały mu obłoczki pary. Tegoroczny luty jest wyjątkowo zimny. Wszędzie pełno było śniegowych pierzyn. Wreszcie zobaczył ją.
- Przepraszam. – podbiegła do niego – Bardzo zmarzłeś?
- Owszem. – spojrzał na nią z wyrzutem – Mam nadzieję, że mi to wynagrodzisz?
Złożyła na jego ustach gorący pocałunek.
- Od razu lepiej. – uśmiechnął się.

***

Christine weszła do salonu. Dorzuciła drwa do kominka i usiadła w fotelu. Po chwili Eryk podał jej kubek z gorącą herbatą. Usiadł naprzeciw niej i zapatrzył się w ogień. Delikatny uśmiech przebiegł po jego twarzy. Lubi jeździć z nią na cmentarz. Za każdym razem uświadamia sobie, jak nikłe jest ludzkie szczęście. I jak wiele zależy od przypadku. Rozciągnął się leniwie. Stary Daae zawsze był idealistą. Prawdziwy artysta. W przeciwieństwie do swoich kolegów wierzył w Upiora i okazywał mu szacunek. A gdy usłyszał jego śpiew postanowił go odszukać. Nierozważnie wszedł do podziemnego królestwa. I wpadł w jedną z pułapek. Ale wbrew założeniom Amatora Zapadni nie zabił się. Właśnie wtedy stanęli twarzą w twarz. Eryk pomógł mu wydostać się z potrzasku. Daae opowiedział mu, kim jest i poprosił, aby został nauczycielem jego córki. Musiał wtedy naprawdę głupio wyglądać z rozdziawionymi ustami, ale ten prosty skrzypek naprawdę go zaskoczył. Roześmiał mu się w twarz, mówiąc, że nie potrzebuje wścibskich kobiet na karku. Pomyśleć, że sam odrzucał swoje szczęście. Na szczęście madame Giry zdołała go jakoś przekonać. Tak… Zastanawiał się nie raz, czy Christine wie, komu zawdzięcza przybycie tajemniczego Anioła… Spojrzał na nią. Na najpiękniejszą kobietę świata, która ocaliła go od samotności. Odwzajemniła jego spojrzenie.
- O czym myślisz?
- O tym, jaki jestem szczęśliwy.
Usiadła mu na kolanach.
W tym właśnie momencie do pokoju wpadł Nadir.
- Znaleźli nowego patrona! – krzyknął od progu.
- Kogo? – w głosie Eryka odbiło się zdziwienie.
- Markiza deSharderon!
- Tego starszego pana, którego poznałam na balu?
- Tak.
Eryk zamyślił się. Poznał go na jednym z bali przy okazji jakiejś premiery. Podobno to bardzo miły człowiek. Uprzejmy dystyngowany i przede wszystkim szanujący kobiety.
- Zobaczymy.
- Przynajmniej jeden problem z głowy. – Christine starała się nie okazywać zdenerwowania.
- Powinnaś odpocząć kochanie. – spojrzał na nią wymownie.
- Prześpię się.

***
Firmin wszedł do gabinetu. Od razu zauważył charakterystyczną kopertę leżącą na blacie biurka. Rozerwał pieczęć i wyciągnął list.

Szanowny dyrektorze!
Proszę powitać nowego patrona w moim imieniu. Chcę także, aby ostrzegł go Pan przed moim gniewem, jeśli urazi moją żonę. Pragnę także poinformować, że Christine nadal nie wróci na scenę.
U.O.


Firmin kilkakrotnie przebiegł wzrokiem po wiadomości. Wciąż nie widział, dlaczego Eryk tak nagle wyrzucił księcia z teatru. I dlaczego Christine wciąż nie wraca do pracy. Domyślał się, że obie tajemnice są ze sobą powiązane. Jednak z doświadczenia wiedział, że lepiej nie wtykać nosa w jego sprawy. I tak już im mocno dopiekł. Kiedy razem z Andre przybył do opery nie wierzył w Upiora. Oboje ignorowali kolejne listy. Nie słuchali rozkazów i rządzili teatrem według własnego uznania. Znosili kaprysy Carlotty nie dopuszczając Christine na scenę, aż w końcu Upiór nie wytrzymał. Podczas balu maskowego zażądał, aby wystawili jego operę. To właśnie wtedy zrzucił na widownię żyrandol, który spowodował pożar. Zginęło kilkanaście osób. A potem porwał Christine i zmusił ją do ślubu. Westchnął... Naprawdę lubi tę dziewczynę. To urocza osoba o rzadkim prawdziwym talencie. Nigdy nie dziwił się, że Eryk ją kocha. Nie raz zastanawiał się, co się zdarzyło tam w podziemiach, że Christine porzuciła dla niego Roula.
Drzwi uchyliły się i Andre wszedł do środka.
- Markiz właśnie przybył.
Zeszli do głównego foyer. Powitali markiza w teatrze i złożyli mu życzenia owocnej współpracy, która przyniesie mu tylko zadowolenie. Zapewniali o swojej uczynności i pomocy. Po czym rozmawiając razem udali się do loży, aby obejrzeć przedstawienie.

***

W tym samym czasie Eryk czuwał nad śpiącą żoną. Zdawał sobie sprawę, że wkrótce będzie musiała wrócić na scenę. A to wymaga od niego całkowitej czujności. Musi zrobić wszytko, aby zapewnić jej spokój i wypoczynek. Zastanawiał się, czy dziecko mogłoby przywrócić jej dawną radość życia. Wiedział, że ciąża byłaby ogromnym ryzykiem. Istniało ryzyko, że dziecko urodzi się oszpecone. Ale przecież mogliby zdecydować się na adopcję…


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fellka



Dołączył: 19 Sty 2007
Posty: 467
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kąt Opery Garnier

PostWysłany: Pon 17:06, 22 Sty 2007    Temat postu:

Troszeczkę yeraznam się zrobiły flaczki z olejemz powodu braku akcji, ale mam nadzieję, że wynagrodzi to następny rozdział Smile
Kilka błędów interp. , poza tym nic.
Czekam na dalszy ciąg Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Chrissy



Dołączył: 16 Sty 2007
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań

PostWysłany: Wto 11:00, 23 Sty 2007    Temat postu:

XII. Roaul.

Trzy miesiące później


Nad Paryżem zapadał zmierzch. Ostatnie promienie słońca walczyły z nadciągającymi ciemnościami. W oknach domów powoli pojawiały się światełka. Ostatni maruderzy spieszyli do swych domów. Powoli zamierał ruch na ulicach. Tym bardziej dziwił widok powozu pędzącego główną ulicą. Na drzwiczkach umieszczono łabędzia trzymającego w dziobie gałązkę trzciny – herb rodu deChagny.
Pasażerem był Roaul, młodszy brat hrabiego. Właśnie wrócił do Paryża po dwuletniej nieobecności. Wrócił pełen nowych sił i nadziei. Postanowił ponownie stanąć do walki o ukochaną. I tym razem nie da się przepędzić. Rozsiadł się na kanapce. Jego myśli znów krążyły wokół Christine. Uśmiechnął się. Miał dziewięć lat, gdy się poznali. Spacerował z opiekunką po plaży. Nagle usłyszał płacz. Nad brzegiem morza stała dziewczynka i płakała, wyciągając ręce w stronę tonącego szala. Podbiegł do niej.
- Niech panienka nie płacze. Wyciągnę szal.
Wskoczył do wody. Słyszał nawoływania swej niani, ale nie zwracał na nie uwagi. Po chwili wyszedł trzymając zgubę w dłoni. Podszedł do niej.
- Proszę.
Uśmiechnęła się i starła łzy z policzków.
- Dziękuję.
Nagle usłyszeli wołanie.
- Christine!
- Już idę – odpowiedziała i zaczęła biec w stronę jakieś kobiety.
Od tamtego popołudnia spotykali się prawie codziennie. Christine okazała się córką bardzo znanego skrzypka. Spędzali razem całe dnie. Nieraz siadali na ławce i słuchali opowieści o tajemniczym Aniele Muzyki. Potem Pan Daae zmarł. Christine razem z madame Valerius postanowiły wrócić do Paryża. Podobno taka była wola jej ojca. Chciał, aby córka pobierała lekcje śpiewu i by kiedyś występowała w paryskiej Operze. I tak się stało. Po ponownym spotkaniu, kiedy dziewczyna powiedziała mu o Upiorze zastanawiał się, czy jej ojciec znał prawdę o Eryku. W końcu stary dyrektor był jego przyjacielem...
Starł łzy z oczu. Nie lubił wspominać przeszłości. Za każdym razem uświadamiał sobie, że wciąż ją kocha. Wreszcie dojechali do rezydencji. Wbiegł po kamiennych schodach i wkroczył do holu. Na schodach spotkał swego brata.
- Witaj Filipie!
- Roaul? Gdzież cię znowu pognało? – uściskał go serdecznie. Radował się, że znów będzie miał go przy sobie. Co prawda Roaul niewiele opowiedział mu przed wyjazdem, ale te strzępki informacji wystarczyły, aby hrabia zgodził się na wyjazd brata do Hiszpanii. Teraz jednak znów są razem. Z listu, jaki chłopak wysłał miesiąc przed powrotem wynikało, że zainteresował się pewną dziewczyną. I tym razem była to właściwa partia. A nie jakaś przybłęda, jak tamta przeklęta śpiewaczka.
- Masz jakieś wieści o Christine?
Hrabia spochmurniał. Nie spodziewał się tego pytania.
- Znowu kręcisz się wokół tej przeklętej śpiewaczki? – spytał z gniewem.
- Nie mów tak o niej! – wybuchnął - Zresztą wiesz, że jest zamężna.
- Właśnie. Nasza rodzina słynie z tego, że nigdy nie pakowała się w żadne trójkąty.
- Wiem, wiem.
Roaul wyminął brata i wbiegł do swojego pokoju. Rzucił się na łóżko. Nawet nie zauważył kiedy zasnął.
...
Szedł ulicą. Była ciepła majowa noc. Jednak on trząsł się z zimna. Christine zniknęła trzy dni temu. Domyślał się, że to Upiór ją porwał. Niestety nie wiedział dokąd ją zabrał. Dlatego wybrał się na ten spacer. Czuł, że musi wyjść z Opery, albo zwariuje. Nagle zobaczył ją stojącą na małym pomoście. Opierała się o balustradę, a potwór nachylał się, żeby ją pocałować. Zaczął biec w ich kierunku. Zrzucił się na Upiora.
- Zostaw ją ty draniu!
Zaskoczony Eryk cofnął się do tyłu.
- Roaul! – krzyknęła na całe gardło.
- Wicehrabio! – ukłonił się. – Cieszę się, że wreszcie spotykamy się twarzą w twarz.
Roaul sięgnął do pasa i zorientował się, że nie ma broni. Tamten roześmiał się w głos.
- Chcesz walczyć z duchem? – zakpił. – Gołymi rękoma?
- Eryk! – spojrzała mu w oczy. – Zostaw nas.
Zacisnął dłonie w pięści. Cień gniewu przebiegł po jego twarzy.
- Mam cię zostawić z tym gogusiem?
- Proszę – wyszeptała.
Odszedł. Wicehrabia podbiegł do niej i wziął ją w ramiona.
- Kochana! Tak się martwiłem!
Czuł, jak wtula się w niego.
- Wyjedź z Paryża jak najszybciej.
- Słucham?
Spojrzała mu w oczy.
- Posłuchaj – obejrzała się za siebie. – On kocha mnie do szaleństwa. Boję się do czego jest zdolny. Obiecałam mu, że więcej się nie zobaczymy. Proszę, jeśli naprawdę mnie kochasz wyjedź.
Patrzył na nią nie mogąc wydusić słowa. W życiu nie czuł tak straszliwego bólu.
- Christine...
Widział łzy spływające po jej twarzy. W tym momencie Eryk podszedł do nich. Roaul spojrzał na niego z nienawiścią.
- Jeszcze nie jest twoja, więc trzymaj łapy przy sobie!
W życiu nie biegł tak szybko. Czuł łzy palące powieki. W głowie huczały mu jej słowa.
...
Roaul obudził się z krzykiem. W pierwszej chwili nie wiedział, gdzie się znajduje. Dopiero po chwili zaczął rozpoznawać znajome kształty. Opadł na poduszkę. Tamta noc... To było dwa tygodnie przed tym, jak zdecydowała się poślubić swego „Anioła”. Oczywiście nie poddał się. Robił wszystko, co mógł, żeby ją odzyskać. Spotykali się potajemnie. Kilkakrotnie proponował jej ucieczkę. Jednak ona za bardzo się bała. W końcu Eryk dowiedział się o ich spotkaniach. Zaczaił się na nich. Przyłapał ich, gdy całowali się nieświadomi, że widzi ich przez podwójne lustro w garderobie. Dostał szału. Zrzucił się na Christine i pchnął ją na sofę. Roaul zadrżał. Wtedy stał oniemiały, patrząc, jak Eryk ją bije. W końcu odzyskał nad sobą panowanie i odciągnął go od niej. Kilka dni później spotkali się po wieczornej premierze. To było na tarasie, gdzie po raz pierwszy wyznali sobie miłość. Na całym ciele miała siniaki. Widział, bo na skromny strój narzuciła jasną pelerynę. Eryk też tam był. Po raz drugi skrzyżowali swoje szpady. Eryk bez problemu go pokonał. Jednak nie zabił. Roaul w życiu nie czuł takiej rozpaczy. Wiedział, ze to jej zawdzięcza życie. Drugi raz go uratowała. Nie miał wyboru. Musiał się wycofać. Inaczej Eryk naprawdę mógłby ją skrzywdzić. Westchnął. Wciąż ją kocha i będzie o nią walczył. Tego jednego był pewien.

***

Tymczasem w Operze trwały ostatnie przygotowania do premiery Fausta. Christine krążyła po garderobie powtarzając rolę.
- Spokojnie – Eryk obserwował z uwagą każdy jej ruch.
- Łatwo ci mówić. Dawno się tak nie denerwowałam.
- Wszystko będzie dobrze – uśmiechnął się.
Chciał ją przytulić, lecz w tym momencie zabrzmiał gong wzywając ją na scenę. Eryk wszedł do swojej loży. Czekał, aż nadejdzie jej kolej. Wreszcie wyszła na scenę.

Kwiaty piękne mówcie jemu
O miłosnym uniesieniu


Pablo stanął na drugim końcu sceny. Tym razem miał na sobie prosty strój myśliwego.

Pięknie pachnie wasze kwiecie!
O uczuciach mych powiecie?


Christine podbiegła do niego. Zdjęła strzelbę z jego ramienia i oparła ja o ścianę. Podbiegła do basenu i usiadła na schodkach.

Kiedy kwiat do ust przyłoży
Kwiat mu pocałunek złoży.


Obserwował każdy jej ruch. Gdy przedstawienie dobiegło końca zbiegł na dół. Podszedł do niej i wziął ją w ramiona.
- Byłaś rewelacyjna. To chyba twoja najlepsza rola – uśmiechnął się.
- Dziękuję. – jej twarz rozpromieniła się.
Patrzyli sobie w oczy ignorując szepty zebranych gości. W pewnym momencie usłyszeli, jak Andre przebija się przez tłum. Wreszcie podszedł do nich.
- Była Pani naprawdę wspaniała! – spojrzał niepewnie na Eryka. – Naprawdę przyjemnością jest słuchać Pani występów!- wręczył jej bukiet róż.
Christine uśmiechała się przyjmują kolejne bukiety i gratulacje. Gdy goście zaczęli się rozchodzić Eryk chwycił jej rękę i pociągnął w stronę garderoby. Przeszli przez lustro i zeszli nad kanał. Pomógł jej wsiąść do łodzi.
- Poczekaj chwilę. – wskoczył na brzeg.
- Dokąd idziesz? – spojrzała na niego zdziwiona.
- Zaraz wracam!
Faktycznie wrócił po kilku minutach. Podał jej małe pudełko.
- Moje ulubione czekoladki! – roześmiała się – Jesteś kochany.
Wskoczył do łodzi i odepchnął ją od brzegu. Wreszcie wrócili do domu. Eryk usiadł przy kominku.
- Idę spać.- ucałowała go.
Weszła do pokoju. Zapaliła lampkę stojącą na komodzie. Jej blade świtało ledwie rozpraszało panujące dokoła ciemności. Na początku denerwowało ją to, lecz z czasem przyzwyczaiła się. Weszła za parawan i szybko wciągnęła na siebie nocną koszulę. Wskoczyła do łóżka. Po chwili usłyszała jego kroki. Przywołała go gestem.
- Chodź do mnie.
Usiadł na brzegu łóżka. Objął ja ramieniem i przytulił.
- Christine... – spojrzał w jej oczy. Gładził jej loki dopóki nie zasnęła. Delikatnie wycofał rękę i podniósł się. Spojrzał na nią z uśmiechem. Wciąż nie pozwala mu się zbliżyć, ale przynajmniej go nie odpycha. Dostał nauczkę. Teraz, gdy wie, gdzie popełniał błędy nie pozwoli jej skrzywdzić. Już nikt nie wtargnie między nich.

***

W tym samym czasie Roaul stał na tarasie swej rezydencji i patrzył w stronę Opery. Jego myśli krążyły wokół Christine. Gdy Upiór go pokonał i upokorzył postanowił wyjechać z Paryża. Jednak wcale nie zamierzał się poddać. Po prostu bał się, że Eryk naprawdę wyrządzi jej krzywdę. Dlatego wyjechał do Hiszpanii. Wiedział, że Filip jest nieprzychylny jego miłości. Christine była biedna i nie miała odpowiedniego pochodzenia. A ród deChagny nigdy nie zhańbił się mezaliansem. Żeby uśpić braterska czujność związał się z pewną markizą. Oczywiście od początku był wobec niej uczciwy, a ona zgodziła się mu pomóc. Wkrótce przyjedzie do Paryża. Zjawi się w Operze jako nowa patronka. Co prawda dyrektorzy zwrócili się do markiza deSharderon, ale to starszy człowiek i w dodatku mający rozrzutną córkę, wiec nie powinno być problemów. Poza tym Upiór nie będzie zazdrosny o kobietę, co bardzo ułatwi jej pracę. Zaprzyjaźni się z Christine i odkryje wszystkie tajemnice, a wtedy przystąpią do ataku. I Christine znów znajdzie się u jego boku. Wkrótce. Już niedługo…


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Chrissy



Dołączył: 16 Sty 2007
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań

PostWysłany: Wto 21:37, 23 Sty 2007    Temat postu:

Trochę zwolniłam akcję, ale następny rozdział będzie ciekawszy. Oj, zacznie sie dziać...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fellka



Dołączył: 19 Sty 2007
Posty: 467
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kąt Opery Garnier

PostWysłany: Śro 17:28, 24 Sty 2007    Temat postu:

Swietnie, że pojawił się Raul i ma niezbyt dobre intencje!
Czekam, czekam Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kuncyfuna



Dołączył: 19 Sty 2007
Posty: 151
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Olsztyn

PostWysłany: Czw 21:54, 25 Sty 2007    Temat postu:

co do poprzedniego tekstu... sorry, ale nie wyobrazam sobie Eyka robiacego jajecznice!! :/

Fajnie ze wrocil wątek Roula Very Happy Czekam na dalsza czesc Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Chrissy



Dołączył: 16 Sty 2007
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań

PostWysłany: Czw 22:35, 25 Sty 2007    Temat postu:

XIII. Liliana

Tydzień później

Christine weszła do garderoby. Przebrała się w kostium i usiadła przed toaletką. Wzięła nuty do ręki. Przebiegła po nich wzrokiem próbując skupić się przed próbą. Jednak jej myśli wciąż krążyły wokół Eryka. Czuła, że oddalają się od siebie. Prawdę mówiąc czuła się gorzej, niż gdyby się kłócili. Wtedy przynajmniej sprawa byłaby jasna. A teraz wyrzuty sumienia nie dawały jej spokoju. Z jednej strony czuła wstręt do własnego ciała. Z drugiej zaś pragnęła powiedzieć mężowi, jak bardzo go kocha. Lecz wciąż nie mogła mu się oddać. Tuliła go, całowała, ale nie pozwalała mu posunąć się dalej.
Bicie zegara przerwało jej rozmyślania. Szybko rozczesała włosy i wybiegła z pokoju.

***

Na scenie kręcili się już technicy i chórzyści. Mocowano dekoracje. Przygotowywano oświetlenie. Sprzątaczki chodziły pomiędzy rzędami krzeseł, a baletnice czekały w bocznym korytarzu aż rozpocznie się próba.
Christine weszła na scenę.
- Madame Daae! – dyrygent kiwnął głową – Witamy z powrotem.
- Możemy zaczynać? – stanęła na środku sceny.

Całe życie bardzo chciałam mieć
dla siebie jeden dzień.
Robić jedynie naprawdę to,
co sama chcę.
Bez tych nudnych obowiązków!
Uwag, jak zachować się!
I żeby, co robić mam,
nikt nie uczył mnie.
Jeden taki dzień!


***

Roaul stanął na szczycie schodów. Z powozu, który właśnie zatrzymał się przed wejściem wysiadła młoda kobieta.
- Liliana! – młodzieniec ucałował jej dłoń.
- Witaj Roul. – uśmiechnęła się .
Weszli do środka. Poprowadził ją szerokim holem. Wszędzie pełno było rzeźb i obrazów. Kobieta rozglądała się dookoła z zaciekawieniem.
- Piękne prawda? – stanął za jej plecami.
- Owszem.
Weszli do salonu. Rozlał wino do kieliszków i podał jej.
- Więc mam zostać patronką opery?
- Tak. Córka markiza jest bardzo rozrzutna, więc nie będzie problemu. Chcę, żebyś zaprzyjaźniła się z Christine.
- Pomogę ci. Ale chcę mieć wolną rękę.
- Oczywiście. – uniósł kieliszek – Toast za powodzenie.
- Za powodzenie.

***

Noc powoli ogarniała cały Paryż. W operze zapalono wszystkie światła. Foyer rozbrzmiewało rozmowami oczekujących gości. Tajemnicze zniknięcie i nagły powrót prima donny nie uszły uwadze stałych bywalców. Szeptano miedzy sobą. Spekulacji i domysłów było tyle, ile gości. Jednak jedynym faktem było połączenie zniknięcia śpiewaczki z niespodziewanym odejściem księcia i przyjęciem nowego patrona. Jednak nie tylko to budziło ciekawość znudzonej arystokracji. Krążyły bowiem plotki, że teatrem ma zaopiekować się także pewna markiza, która przybyła do Paryża aż z Hiszpanii. Wszyscy z napięciem oczekiwali rozpoczęcia przedstawienia, kiedy to wszystko wreszcie się wyjaśni.

***

Christine wyszła zza parawanu. Miała na sobie jasnoniebieska suknię. Włosy związała wstążką w podobnym kolorze.
- Jesteś pewna, że dasz sobie radę? – Eryk obserwował ją siedząc na kanapie.
- Oczywiście. Poza tym jestem ciekawa, kim jest ta kobieta. – spojrzała na swoje odbicie w lustrze.
- Wyglądasz przepięknie. – stanął u jej boku.
Wyszli na korytarz.

***
Na scenie trwały ostatnie przygotowania. Ustawiono dekoracje przedstawiające pokój księżniczki. Gdy wszystko było już gotowe Chris usiadła przy małym biureczku. Zgaszono wszystkie światła. Dyrygent zastukał w pulpit i orkiestra zagrała uwerturę. Podniesiono kurtynę.

Całe życie bardzo chciałam mieć
dla siebie jeden dzień.
Robić jedynie naprawdę to,
co sama chcę.
Bez tych nudnych obowiązków!
Uwag, jak zachować się!
I żeby, co robić mam,
nikt nie uczył mnie.
Jeden taki dzień!


Gdy przedstawienie dobiegło końca dyrektorzy w towarzystwie nowej patronki zeszli do foyer. Po chwili Christine stanęła na szczycie schodów. Od razu otoczył ją wianuszek wielbicieli. Z lekkim uśmiechem przyjmowała kwiaty i gratulacje. Zebrani wyrażali swe oddanie i radość z jej powrotu. Choć wiedziała, że w większości są to puste słowa z wdzięcznością kiwała głową. Wreszcie tłum zaczął się rozchodzić, a wtedy podszedł do niej Andre. Wręczył jej bukiet róż.
- Cieszymy się, że wreszcie wróciła Pani na scenę.
Liliana stanęła u jego boku.
- Oto nasza nowa patronka.
- Bardzo mi miło. – Chris skłoniła się z wyćwiczoną precyzją.
Markiza uśmiechnęła się. Patrzyła na śpiewaczkę zastanawiając się, co Roaul w niej widzi. Przecież można by uznać ją za dziecko. Mimo, że fizycznie wszystko miała na swoim miejscu. Ale jej twarz otoczona burzą loków przywodziła na myśl słodką pensjonarkę. Właśnie to było w niej takie pociągające.
- Nie powinnam pakować się w ten układ. Ona zupełnie na niego nie zasługuje. A ze mną mógłby być szczęśliwy. – odpędziła te myśli. Nie może się teraz wycofać. Dała słowo, a honor zawsze był dla jej rodziny najważniejszy. Zaprzyjaźni się z tą dziewuchą i odkryje wszystkie jej sekrety. Ale najpierw pozna jej męża. Może uda się załatwić tę sprawę w bardziej przyjemny sposób. Dyskretnie spojrzała na swoje odbicie w zwierciadle zawieszonym na ścianie. Jest piękna i atrakcyjna. Nie ma mężczyzny, który by się jej oparł. Tak. Może być całkiem miło.

***

Christine gestem zaprosiła patronkę do swojej garderoby. Eryk już tam był. Na jego twarzy pojawiło się zdziwienie, gdy zobaczył obcą kobietę.
- Mój mąż, markiza Adarte.
- Bardzo mi miło. – Eryk kiwnął głową posyłając żonie wściekłe spojrzenie.
- Pańska żona ma ogromny talent. Musi Pan być wspaniałym nauczycielem.
- Dziękuję.
- Na mnie już pora. Na pewno jesteście Państwo zmęczeni.
- Odprowadzę Panią. – Eryk wyciągnął ramię.
- To bardzo miłe. – uśmiechnęła się.
Christine o mało nie otworzyła ust ze zdziwienia. Jeszcze nigdy Eryk nie zachowywał się tak wobec obcej kobiety. Gdzieś na dnie serca poczuła ukucie zazdrości. Jednak odrzuciła te myśli. Ufa mężowi i dobrze wie, że nigdy by jej nie zdradził. Ale cichutki natrętny głosik nie chciał uciec z jej umysłu.

***

Lilii wsiadła do powozu.
- To była wspaniała gala.
Zatrzasnęła drzwiczki i powóz skierował siew stronę bramy.
Eryk stał w miejscu obserwując niknące w dali światełka. Nie potrafił zrozumieć, co go nagle napadło. Przecież kocha Christine. Jednak w tej kobiecie jest coś, co go fascynuje. Przyciąga go jak magnez. Poczuł dreszcz elektryzujący wszystkie mięśnie i zmysły. Christine już od dawna tak na niego nie działa. Przez moment pragnął tej obcej kobiety. Potrząsnął głowę próbując odzyskać jasność umysłu. Nie wolno mu tak myśleć. Przecież jest żonaty. I nigdy by jej nie zdradził.

***

Christine krążyła po garderobie. Czuła zmęczenie i rosnącą wściekłość. Rozumie, że Eryk stara się być uprzejmy, jednak trwa to za długo. Przecież on dobrze wie, jak bardzo męczą ją występy. A co dopiero po tak długiej przerwie. Już dawno powinien do niej wrócić. Niech no tylko się zjawi. Powie mu do słuchu. Usłyszała kroki dobiegające z korytarza i skierowała wzrok na drzwi.
Eryk wszedł do środka. Uśmiechnął się do żony i objął ją ramieniem.
- Nic z tego! – wyswobodziła się – Gdzieś ty był?
- Zazdrosna? – spojrzał na nią z rozbawieniem.
- Owszem! – spojrzała na niego wściekła. – Jestem wykończona, a ty szlajasz się nie wiadomo gdzie z obcymi kobietami!
Spojrzał na nią zaskoczony. Podejrzewał, że będzie zła, ale żeby aż tak? Owszem, trochę przesadził. Wiedział, jak męczą ja premiery, a ostatnio była w nienajlepszej formie. Ale przecież chciał być uprzejmy. Nie musi od razu robić mu awantury.
- Przepraszam. – spojrzał na nią ze skruszoną miną – Nic mnie nie usprawiedliwia.
Jej twarz powoli rozjaśniła się. Pozwoliła by ją przytulił.

***

Liliana wyciągnęła się na łóżku. Z uśmiechem myślała o dzisiejszym wieczorze. I o tajemniczym Eryku. Christine powiedziała, że to on był jej nauczycielem. Zważywszy na jej porywający występ musi być bardzo utalentowany. A jednak Roaul opowiadał, że nikt o nim nie słyszał. Dziwne. Czy możliwe, że ma to związek z maską, którą nosi? Musi ukrywać pod nią coś strasznego. Nieważne. Jej ojciec był lekażem i widziała wiele okaleczeń, czy deformacji. Poza tym ta tajemniczość fascynuje ją. Budzi dodatkowe emocje. Upiła odrobinę wina. Zareagował szybciej i gwałtowniej niż myślała. Niemal fizycznie czuła jego pragnienie. Widać, że nie układa się między nimi najlepiej. To dobrze. Nie ważne, jak bardzo ją kocha. Jest tylko mężczyzną i wkrótce będzie jej. Mężczyzna może być cierpliwy, wyrozumiały, ale w końcu ma dość. Pewnych przyjemności nie można mu stale odmawiać, bo w końcu zaczyna szukać ich gdzie indziej. A wtedy wystarczy być obok. Dziś, jutro, za tydzień. Nie ważne. Ulegnie jej, a wtedy nie będzie miała problemów z odkryciem jego tajemnic. Gdy wszystko będzie już gotowe przystąpi do ataku, a wicehrabia odzyska swoja Christine. Kto wie? Może ona zadowoli się jej mężem? Prawdę mówiąc miała dość ciągłych romansów. Pragnęła mężczyzny, z którym mogłaby dzielić życie. Kto wie? Jeśli okaże się dostatecznie dobry…


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Chrissy



Dołączył: 16 Sty 2007
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań

PostWysłany: Pią 20:09, 26 Sty 2007    Temat postu:

Mam trochę pracy w domu, więc kolejny rozdział pojawi sie dopierow w niedzielę.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fellka



Dołączył: 19 Sty 2007
Posty: 467
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kąt Opery Garnier

PostWysłany: Sob 16:32, 27 Sty 2007    Temat postu:

Bardzo dobre rozwinięcie!
Eryk zauważył kogoś poza Chris.
I jeszczetakie błędki zauważyłam - Pan,Pani nie trzeba pisaćz dużej w środku dialogów Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kuncyfuna



Dołączył: 19 Sty 2007
Posty: 151
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Olsztyn

PostWysłany: Nie 10:40, 28 Sty 2007    Temat postu:

Fajnie sie rozkręca Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Chrissy



Dołączył: 16 Sty 2007
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań

PostWysłany: Nie 16:54, 28 Sty 2007    Temat postu:

XIV. Spotkania.

Nad Paryżem wstawał świt. Roaul chodził niespokojnie po swojej sypialni. Drgnął, gdy dobiegł go dźwięk końskich kopyt. Wyszedł na taras. Przed drzwi zajechał powóz.
- Nareszcie! – myślał zbiegając na dół.
Stanął u szczytu schodów. Po chwili stangret otworzył drzwiczki. Z powozu wysiadła markiza.
- Nareszcie!
- Mówiłam, że to potrwa.
Weszli do salonu. Wicehrabia wskazał gościowi miejsce przy kominku, a sam usiadł na kanapie.
- Jest dobrze. – wzięła od niego drinka. – Nie układa się między nimi najlepiej. Sypiają osobno, ostatnio ciągle się kłócą.
- Słowem okoliczności nam sprzyjają. – uśmiechnął się.
- Jest o mnie zazdrosna, więc zrobię to po swojemu.
- To znaczy? – spojrzał na nią ze zdziwieniem.
Uśmiechnęła się drwiąco.
- Każdego mężczyznę można uwieść.

***

Christine weszła do swojego pokoju. Otworzyła szafę i przyglądała się jej zawartości szukając ulubionej sukni. Zajęta własnymi nie usłyszała zbliżających się kroków.
- Dzień dobry. – Eryk objął ja ramieniem całując w szyję.
- Nadal jestem wściekła! – odepchnęła go.
- Bo byłem uprzejmy?
- Uprzejmy? – spiorunowała go wzrokiem – Pół dnia łaziłeś z nią po Paryżu i nawet nie zostawiłeś mi wiadomości.
- Jest tu zupełnie sama. – wzruszył ramionami – Chciała, żebym pokazał jej miasto.
- A ty biedaku, nie mogłeś odmówić. – zadrwiła.
- Nie wierzę, że jesteś zazdrosna. - uśmiechnął się – To znaczy, że mi nie ufasz?
- Trudno ufać, gdy mąż śni o innej.
- O czym ty mówisz?
- Myślisz, że nie słyszę, jak szepczesz jej imię przez sen? – w jej oczach błysnęły łzy.
- To tylko sny. – przytulił ją.
- To moja wina. – wtuliła się w niego – Nie potrafię ci się oddać.
- Cii… - gładził jej loki – To nieważne.
Ułożyła głowę na jego ramieniu. Tak bardzo potrzebuje jego bliskości. Zapewnienia, że tylko ona się liczy. Nie ma innej, poza ich miłością. W końcu ona też czasem śni o Roulu. Musi przestać zachowywać sie, jak mała dziewczynka. Powoli uspokoiła się. Miała ochotę roześmiać się. Jak może go podejrzewać? Przecież nigdy nie dał jej powodu do zazdrości.
- Trzeba wysłać Jozuego po zakupy.
- Sama pójdę. I tak muszę wymyślić coś na obiad.

***

Czerwiec był wyjątkowo piękny. Upalne dni mieszały się z deszczowymi nocami. Wszystko wróżyło dobre zbiory. Christine wybiegła przed Operę. Odszukała portmonetkę i ruszyła w drogę. Krążyła po rynku zastanawiając się jeszcze czego potrzebuje. Nagle usłyszała znajomy głos.
- Christine! – ktoś machał do niej ręką.
Przesłoniła oczy ręką.
- Roaul? – zawołała zaskoczona – Co tu robisz?
- Spaceruję. Na razie nie dostałem żadnej nowej sprawy. A ty?
- Zakupy na obiad.
- Szara codzienność. – wykrzywił usta – Dasz się zaprosić na kawę?
- Chętnie. – uśmiechnęła się.
Weszli do małej kawiarenki.
- Uwielbiam to miejsce. – odsunął krzesło – Jest w centrum rynku, a jednak doskonale ukryte.
- Fakt. Ładnie tu.
Siedzieli tak rozmawiając i wspominając. Nagle jej twarz posmutniała.
- Co się stało? – zaniepokoił się.
- Nie wiem, co robić. Opera ma nową patronkę.
- Słyszałem. – mieszał kawę próbując ukryć zadowolenie – Podobno jakaś arystokratka z Hiszpanii?
- Tak. – kiwnęła głową – Mam wrażenie, że Eryk jest nią zainteresowany.
- Żartujesz? – udał oburzenie – Przecież twierdzi, że cię kocha.
- Cały czas się koło niego kręci. Widzę, jak go uwodzi, a on twierdzi, że przesadzam. W ogóle ostatnio tylko się kłócimy. Nie wiem, co robić. Pierwszy raz zachowuje się tak wobec obcej kobiety. Ona kradnie mi męża, a ja jestem bezradna.
- Ale nie sama. – chwycił jej dłoń – Moje uczucia wciąż są takie same. Możesz na mnie liczyć.
- Nie mogę. – cofnęła dłoń – Kocham go.
W tym momencie zegar na wieży ratusza zaczął wybijać 12-stą.
- A niech to! – zerwała się na równe nogi – Eryk mnie zabije!
- Przecież dopiero południe.
- Właśnie dlatego.- zaczęła zbierać zakupy – To on gotuje. Już widzę jego minę.
- Odwiozę cię.

***

Eryk krążył po głównym holu. Co chwila patrzył na stojący przy ścianie zegar.
- Co mogło ją zatrzymać?
Wyszedł na zewnątrz. Zauważył dorożkę zatrzymującą się przed bramą. Szybko schował się za posągiem. Rozpoznał symbol deChagny. A więc ten bubek wrócił do Paryża. I na dodatek śmie kręcić się wokół jego żony.
Roaul pomógł jej wnieść zakupy i ustawił je pod drzwiami. Przepuścił ją w progu.
- Teraz sobie poradzisz?
- Tak. – ucałowała go w policzek – Miło było znów cię zobaczyć.
Wzięła siatki i weszła do budynku. Wspięła się do garderoby. Ułożyła wszystko pod lustrem i wyszła na korytarz.

***

Rozwścieczony Eryk wpadł do salonu. Krążył po pokoju próbując nad sobą zapanować. Usłyszał jej kroki. Weszła do salonu.
- Przepraszam kochanie. – przytuliła się do niego
- Gdzie masz zakupy?
- W garderobie.
- To dobrze. – spojrzał na nią – Przynajmniej one są bezpieczne.
Spojrzała mu w oczy.
- Co się stało?
- Ty mi powiedz. To ty zniknęłaś na całe przedpołudnie. I mam dziwne przeczucie, że nie tylko zakupy cię zatrzymały.
Cień gniewu przebiegł po jej twarzy.
- O co ci chodzi? Jesteś wściekły, ze spotkałam się z Roaulem?
- Ach, więc nie zaproponował ci pomocy? – spojrzał na nią zimno.
- Byliśmy na kawie. A potem przywiózł mnie.
- Na kawie. – powtórzył jak echo – Powinienem się domyślić.
- No nie! – tupnęła nogą - Jesteś po prostu niemożliwy!
- Jestem wściekły! – warknął obrzucając ją zimnym spojrzeniem – Ale koniec z tym! Ostatni raz zrobiłaś ze mnie głupca!
Zacisnął dłonie na jej ramionach.
- Puść mnie!
- Jeśli spotkasz się z nim jeszcze raz na własnej skórze odczujesz mój gniew!
Wyrwała się z jego uścisku.
- A ty możesz flirtować z inną? Całe noce nie mogę spać, bo słyszę, jak ją wołasz.
- Nie zmieniaj tematu! – wrzasnął.
- Ona się do ciebie przystawia, a ty chodzisz cały rozanielony!
- A wiesz jaka jest na to rada?
- Słucham?
- Przestań mnie wreszcie odtrącać!
- Nigdy cię nie odtrąciłam. I w przeciwieństwie do ciebie nie rozglądam się za innymi na prawo i lewo! – w tym momencie silny policzek rzucił ją na kanapę. Dotknęła twarzy patrząc na niego zszokowana.
- Jesteś zwykłą histeryczką! – wyszedł na korytarz zatrzaskując za sobą drzwi.
Chwyciła stojącą na stoliku szklankę i z furią rozbiła ją o podłogę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fellka



Dołączył: 19 Sty 2007
Posty: 467
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kąt Opery Garnier

PostWysłany: Nie 17:18, 28 Sty 2007    Temat postu:

Dobrze! Akcja się rozwija!
A teraz to jużw ogóle nie MOŻE do niego wrócić (Chris do Eryka), bo po takiej zniewadze, jakim jest 'liść', powinna się ocknać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Chrissy



Dołączył: 16 Sty 2007
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań

PostWysłany: Nie 18:12, 28 Sty 2007    Temat postu:

XV. Zdrada.

Noc była bardzo ciepła i pogodna. Eryk krążył uśpionymi uliczkami. Zastanawiał się, co ze sobą zrobić, gdy nagle zobaczył ją. Stała na końcu ulicy. Podszedł do niej.
- Jaka ona piękna! – myślał zbliżając się.
Rzeczywiście była piękna. Wysoka, szczupła; miała blond włosy i szare oczy.
- Szukasz towarzystwa? – podeszła do niego
- Na pewno nie kurtyzany – pomyślał – Tak. – nie mógł uwierzyć, że to powiedział.
- Mogę spełnić każde twoje życzenie. – uśmiechnęła się chwytając go za ramię.
- Przekonasz moją żonę, żeby mnie nie zdradzała?
Roześmiała się.
- Nie. Ale mogę poprawić twoje samopoczucie. – przysunęła się.
- Wątpię.
- Obiecuję, ze nie będziesz żałował.
Przysunęła się do niego. Niemal czuł jej ciało. Spojrzał jej w oczy. Czuł, że w jego ciele zapłonął ogień, którego Christine już od dawna nie potrafiła wzniecić.
- Prowadź. – podał jej ramię.
Weszli do dużego, ładnie ozdobionego budynku. Wprowadziła go po schodach i przepuściła w drzwiach. Pokój wyglądał dokładnie tak, jak go sobie wyobrażał. Był stosunkowo mały, ale nie ciasny. Na środku pod oknem stałe szerokie łoże. W jego lewym kącie ustawiono toaletkę. Natomiast w przeciwległym narożniku drewniane krzesło. Dalsze rozmyślania przerwały mu jej usta błądzące po twarzy. Odsunął ją delikatnie.
- Co się stało?
- Trzymaj ręce z dala od maski.
Uśmiechnęła się. Poczuł jej palce na guzikach koszuli, którą po chwili rzucił na krzesło. Ułożyli się w posłaniu...

***

Promienie słońca wdzierały się przez wpół zasłonięte okno. Eryk przewracał się w pościeli. Nie mógł uwierzyć, że to zrobił. Zamknął oczy wspominając każdą chwilę minionej nocy. W sumie niczego żałował. Dawno nie czuł się tak zaspokojony. Westchnął. Niby dlaczego miałby być wierny kobiecie, która zdradza go na każdym kroku? I tak długo zaciskał zęby w pustej sypialni zastanawiając się, z kim teraz jest i co robi. Spotykała się z kochankiem dosłownie pod jego nosem. I jeszcze śmiała mu wyrzucać zaborczość! Twierdzić, że to on ją zdradza! Usiadł na brzegu łóżka i sięgnął do kieszeni spodni. Wyciągnął pieniądze i położył na brzegu toaletki, po czym ubrał się i wyszedł bez słowa.

***

Christine weszła do salonu. Od razu zorientowała się, że Eryk nie wrócił na noc. Westchnęła. Wczorajsza kłótnia wyprowadziła ich z równowagi, ale żeby tak po prostu znikać? Powinien przewidzieć, że będzie się martwić. Nalała sobie wina i usiadła w fotelu.

***

Eryk wszedł do sypialni. Usłyszał jej kroki. Podbiegła do niego i zarzuciła mu ręce na szyję.
- Nareszcie. – przytuliła się – Gdzie byłeś?
Odepchnął ją od siebie.
- Naprawdę chcesz wiedzieć? – spojrzał na nią uśmiechając się zimno – Spędziłem tę noc w Pałacu Róż.
- Eryk to nie jest śmieszne! – spojrzała na niego z irytacją.
Pałac Róż – tak popularnie nazywano dom publiczny prowadzony przez madame Kar. Nie, to nie możliwe...
- Masz rację. To jest żałosne! – oparł dłonie na jej ramionach – Żałosne, że u kurtyzany muszę szukać tego, co powinna mi dawać żona! – jego głos był jawnie wściekły.
Christine poczuła, że podłoga wyślizguje się spod jej stóp. Odtrąciła jego dłonie.
- Ty nie żartujesz! – czuła, że zaczyna brakować jej powietrza – Naprawdę to zrobiłeś!
- Szedłem ulicą, a ona stała na jej końcu. Wyglądała tak pięknie.
Chris przyłożyła dłonie do ust patrząc na niego z coraz większym przerażeniem
- Gdy do mnie podeszła poczułem ogień, którego już od dawna nie potrafisz we mnie wzniecić.
Uderzyła go w twarz. Znów zimny uśmiech wykrzywił jego usta
- Pomyśleć, że miałem wyrzuty sumienia! – spojrzał na nią z pogardą.
Nie mogła się opanować. Wybuchnęła płaczem. Płakała okładając go pięściami. Chwycił ją za nadgarstki i rzucił na łóżko.
- Uspokój się histeryczko! – obrzucił ją wściekłym spojrzeniem.
- Zejdź mi z oczu! – krzyknęła – Słyszysz? Wynoś się!
Wyszedł na korytarz. Przytuliła twarz do poduszki. W życiu nie czuła tak straszliwego bólu. Jak mógł jej to zrobić? Dlaczego? Nie jest idealną żoną, ale na pewno nie zasługuje na taki cios. I na pogardę w jego oczach. W życiu nie spodziewałaby się, że może być tak dwulicowy.

***

- Kolejny powszedni dzień – pani Antoinette wyciągnęła się w pościeli.
Wstała i wciągnęła na siebie ubranie. Zaplotła warkocz i właśnie miała wyjść, gdy drzwi otworzyły się z takim hukiem, że mało nie wypadły z futryny.
- Christine! – spojrzała z oburzeniem.
- Nienawidzę go! – krzyknęła opadając na fotel.
- Znów się pokłóciliście? – westchnęła – Że też im się chce – jęknęła w duchu.
- Zdradził mnie. – znów się rozpłakała – Zdradził mnie z kurtyzaną.
- Nie wierzę!
- Sam się przyznał! Mówił z takim spokojem. Powiedział, że dała mu to, czego nie dostawał ode mnie. Że już dawno mnie nie pożąda. Patrzył na mnie z taką pogardą!
Wybuchnęła płaczem. Madame Giry przyciągnęła ją do siebie i przytuliła.
- Był pierwszy. Oddałam mu się i nigdy żaden mężczyzna... przecież nie chciałam, żeby Colin...
- Wiem kochanie, wiem. – tuliła ją w ramionach.
- To boli! Tak bardzo boli!
Rozpłakała się na dobre.
- Myślałam, że jest ze mną szczęśliwy. Wiem, że nie jestem idealna. Wiele razy go zraniłam. Ale zawsze byłam mu wierna.
- Wiem.
Głaskała ją po twarzy, aż w końcu uspokoiła się.
- Co teraz zrobisz?
- Przeprowadzę się do matki. Będę przyjeżdżać na przedstawienia.
- Nie. Selene cię zastąpi. Oboje musicie ochłonąć. Odpocząć od siebie i na nowo wszystko przemyśleć.
- Tak...
Ucałowała kobietę kolejny raz ciesząc się, że ją ma. Była jej bardzo bliska i zawsze mogła na nią liczyć. Wybiegła na korytarz.

***

Christine krążyła po sypialni pakując najpotrzebniejsze rzeczy. Usłyszała, że Eryk wchodzi do pokoju, ale nie odwróciła się.
- Co robisz?
- To, co widzisz. Przeprowadzam się do matki.
- Co? – doskoczył do niej – Myślisz, że będę znosić twoje humory? – zacisnął dłonie na jej ramionach
- Puść mnie! – wyrwała się – Zdradziłeś mnie i jeszcze śmiesz twierdzić, że urządzam fochy?!
- Za to ty jesteś wzorem wierności! No po prostu druga Penelopa!
Spojrzała na niego z wściekłością i żalem.
- Nie sądziłam, że możesz być tak okrutny. – uśmiechnęła się smutno – I że będę tak bardzo cierpieć. Żałuję, że cię pokochałam.
Wyszedł na korytarz. W tym momencie w progu stanął Jozue. W jego oczach błyszczały łzy.
- Niech Pani tego nie robi. Wciąż Panią kocha.
- Wiem. Ale tym razem naprawdę mnie skrzywdził. Nie mogę mieszkać z nim pod jednym dachem.
- Już nigdy Pani nie zobaczę?
- Bez przesady. Przecież nie rozwodzimy się. – w jej głosie odbijał się smutek – Taka rozłąka dobrze nam zrobi. na powierzchnię. Pomógł jej wsiąść do powozu. Ruszyli w drogę...

***

Madame Valerius spojrzała przez okno. Widok powozu stojącego przed gankiem zaskoczył ją. Przecież nie spodziewa się gości. Gdy rozległ się dzwonek usiadła w ulubionym fotelu. Po chwili otworzyły się drzwi.
- Christine! Tak się cieszę.
- Witaj mamo. – uśmiechnęła się blado.
Kobieta spojrzała na nią uważniej.
- Co się stało kochanie?
- Mogę tu zamieszkać?
- Pokłóciliście się? – chwyciła jej dłonie – Oczywiście, że tak. Wiesz, że w moim domu zawsze jest dla ciebie miejsce.
Chris rozpłakała się.
- Zdradził mnie!
- Ma kochankę?
- Nie. Spotkał na ulicy jakąś...
- Moje biedactwo! – przytuliła ją – Nie martw się. Już nigdy cię nie skrzywdzi.
Pozwoliła, żeby matka ją przytuliła. Wtulona w jej ramiona powoli wracała do równowagi.
- Paulina!
Pokojówka stanęła w drzwiach.
- Przygotuj dawny pokój. Chris znowu w nim zamieszka.
- Coś jeszcze?
- Nie.
Christine spojrzała na matkę.
- Miałaś rację. Nie powinnam za niego wychodzić.
- Wszystko będzie dobrze. – pogłaskała ją po policzku.

***

Miasto utuliło się do snu. Powoli pustoszały ulice. Latarnicy zapalali latarnie, a psy układały się w swoich budach.
Christine weszła do swojego dawnego pokoju. Podeszła do okna i otworzyła je. Patrzyła w stronę oświetlonej Opery. Jej myśli znowu krążyły wokół Eryka. Zastanawiała się, gdzie popełniła błąd. Dlaczego to zrobił? Przecież ją kocha. Widać nawet miłość nie jest wieczna. Opadła na łóżko.

***

Eryk wszedł do sypialni. Usiadł na brzegu łóżka i ukrył twarz w dłoniach. Od jej wyjazdu nie mógł znaleźć sobie miejsca. Przesunął dłoń po jej poduszce.
- Jak mam o ciebie walczyć?
Przewracał się w pościeli próbując zasnąć, jednak wciąż dręczyło go jedno wspomnienie.
...
Zeskoczył z liry. Podniósł z ziemi różę, którą kiedyś jej podarował.

Dałem ci moją muzykę
Dałem twojej pieśni skrzydła
A ty jak mi się odpłacasz
Odrzuciłaś mnie i zdradziłaś
On musiał cię pokochać,
kiedy usłyszał twój śpiew, Christine...


W jego myślach brzmiały ich połączone głosy.

Powiedz, że podzielimy
jedną miłość, jedno życie...
Powiedz jedno słowo, a pójdę za tobą...


Dziel ze mną każdy dzień
Każdą noc, każdy ranek...


Czuł łzy spływające po policzkach. Zaczął biec przed siebie. Wspiął się na posąg Anioła.

Będziesz przeklinać dzień
W którym nie spełniłaś tego
O co prosił cię Upiór!


Zeskoczył na ziemię. Był naprawdę wściekły. Najpierw zdarła mu maskę, a teraz zdradziła z tym młodzikiem. Jasne! W przeciwieństwie do niego wicehrabia był przystojny. Jednak nie zamierzał się poddać. Kocha ją. Będzie walczył. Odzyska ją albo zniszczy tego przeklętego zalotnika. Nie pozwoli im być razem. Nie swoim kosztem. Przerzucił różę przez balustradę. Wbiegł do budynku. Wkrótce odbędzie się bal noworoczny. Wiedział już co ma zrobić. Wkrótce Christine będzie należeć do niego. Albo zabije swego ukochanego.
...
Poderwał się z krzykiem. Potrzebował dobrej chwili, żeby uspokoić oddech. Opadł na poduszkę i ukrył twarz w dłoniach.
- Christine, och Christine!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fellka



Dołączył: 19 Sty 2007
Posty: 467
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kąt Opery Garnier

PostWysłany: Nie 18:50, 28 Sty 2007    Temat postu:

Bardzo dobrze -Eryk ujawnił swój prawdziwy charakter.
Tylko, czy terazChris bedzie szukała pocieszenia u Raula?
Trochę przesadą jest dla mnie,że Eryk tak potraktował Christine po własnej zdradzie...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kuncyfuna



Dołączył: 19 Sty 2007
Posty: 151
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Olsztyn

PostWysłany: Nie 19:17, 28 Sty 2007    Temat postu:

A mi sie to podoba.. Widac jego charakter.. Chociaz prawde mowiac wole zeby Christine byla z Erykiem niz z Roulem Razz

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Satine



Dołączył: 17 Sty 2007
Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z domu nad jeziorem

PostWysłany: Wto 16:08, 30 Sty 2007    Temat postu:

Czytałam twoje opowiadanie na poprzednim forum Chrissy -własciwie czytałyśmy razem z koleżanką wymieniając się wrażeniami na bierząco przez gg Very Happy - i o ile wtedy targaly nami rozne emocje:F to jest to jak na mój gust zbyt telenowelowa opowieść. Mimo to zawsze miałam jakąś słabość do serialowych historii i gdybyście widzieli, jak przezywałyśmy poszczególne sceny xD! Raz płacząc ze złości, innym razem radując się, że dzieje się po naszej myśli. Heh Smile Stare dobre czasy xD Będąc u początków phanatyzmu podobalo mi się twoje dzielo, ale po meisiącach czasu w towarzystwie Upiora jest dla mnie trochę niedorzeczne i zbyt 'brazylijskie'. Mimo wszystko podziwiam za zapal w pisaniu.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fellka



Dołączył: 19 Sty 2007
Posty: 467
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kąt Opery Garnier

PostWysłany: Wto 17:02, 30 Sty 2007    Temat postu:

Kiedy nastęny part Chrissy? Smile
Nie mogę się doczekać...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rouge



Dołączył: 23 Lut 2007
Posty: 151
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 0:48, 25 Lut 2007    Temat postu:

Pozostaje tylko czekać na następne rozdziały...oby niedługo Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
M-m Cassiopeia



Dołączył: 16 Sty 2007
Posty: 24
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 22:02, 24 Mar 2007    Temat postu:

Nie jest to pierwszy raz, kiedy czytam to opowiadanie. Cóż, poprzednim razem, o ile pamiętam, dotarłam do znacznie późniejszego momentu, kiedy oni już... Ale dobrze, nie uprzedzam faktów, ze względu na fanki opowiadania skomentuję tylko to, co zdążyło znaleźć się powyżej.
Plus dla Ciebie za pomysł na opowiadanie-jak układałoby się życie Christine i Erika, gdyby tak Christine dokonałaby odpowiedniego wyboru. Jednak nie tyle minus, co przekreślenie za to, w jaki sposób widzisz te problemy. Ok, trudno zaprzeczyć, że zazdrość Erika jest bardzo prawdopodobna, ale-na litość Boską, czy uważasz, że Erik był zwykłym "niezaspokojonym", zazdrosnym facetem, który by gwałacił żonę w odwecie za domniemaną zdradę?... czy naprawdę sądzisz, że jest to jedyny aspekt małżeństwa, dzięki któremu moze ono być trudne albo w związku z którym mogą pojawiać się perypetie? Moim zdaniem jest to wręcz obraza zarowno dla Erika, jak i dla pana Leroux. Jest to moje głowne zastrzezenie, niejako ideowe...Doprawdy, o ile z początku opowiadanie wydawałosię niezwykle intrygujące, o tyle bardzo szybko stało się zwyczajnie niesmaczne. Nie będę wspominać o tym, jak bardzo drażnią mnie uwagi w stylu "Pewnych przyjemności nie można mu [mężczyźnie] stale odmawiać, bo w końcu zaczyna szukać ich gdzie indziej. "-powiem tylko, że są niezgodne nie tyle z moją, co Lerouxowską i PRZEDE WSZYSTKIM Upiorową ideologią.
Drugim moim "zarzutem" wobec opowiadania jest niekonsekwencja-ani wobec epoki, ani wobec języka (mój Boże, "ona się do Ciebie przystawia" w ustach XiX wiecznej panienki!... no i drobniejsze błędy, jak różnica między kurtyzaną a uliczną prostytutką-choć moze faktycznie w sumie różnica to niewielka...), ani wobec znanych nam źródeł postaci, ani nawet wobec tych ich podwalin, które sama stworzyłaś nie dochowujesz wierności, a zachowania postaci niestety bywają kompletnie nielogiczne.
Niestety, musze się również zgodzić z Satine, ze jest to historia niemal serialowa-nie podzielając jej entuzjazmu-i to raczej serialu brazylijskiego i niskobudżetowego. Ale jest to, bądź co bądź, włąściwośc tej właśnie problematyki...

Trochę żal opowiadania, ponieważ styl masz niezły i widać, że masz żyłkę do pisania. Także radzę Ci z życzliwego serca-zastanów się, co chcesz o Eriku powiedzieć i jakim go stworzyć, zastanów się, jaka problematyka może pasowac do tej właśnie postaci... I jaka jest naprawdę warta podejmowania. No i-może trochę poczytaj o epoce, żeby nie strzelać takich gaf, jak owe "przystawiać" albo ten z antykoncepcją (wiesz, mam nadzieję, o co mi chodzi) chociażby.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Chrissy



Dołączył: 16 Sty 2007
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań

PostWysłany: Wto 13:26, 27 Mar 2007    Temat postu:

Sorry, że tak długo nie pisałam, ale po prostu miałam drobne problemy techniczne z brakiem weny na czele.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Angel of Music Strona Główna -> Twórczość phanów Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Strona 3 z 4

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin