Autor Wiadomość
Fellka
PostWysłany: Sob 16:08, 22 Wrz 2007    Temat postu:

Super, ja wciąż czekam, a już myslałam, że nie dokończysz tu swego dzieła Smile
Chrissy
PostWysłany: Wto 14:47, 18 Wrz 2007    Temat postu:

Wybaczcie, że tak długo nie pisałam, ale miałam na głowie przeprowadzę, studia i kilka innych spraw. Obiecuję, że jeszcze w tym tygodniu pojawi się kolejny rozdział
Rouge
PostWysłany: Sob 23:09, 21 Kwi 2007    Temat postu:

Nie wiem czy tylko ja mam ten problem, ale po otrzymaniu e-maila z linkiem i kliknięciu go, wyświetla mi się informacja na forum, że taki post lub temat nie istnieje...oO Strejndż...
Rouge
PostWysłany: Sob 19:51, 31 Mar 2007    Temat postu:

Jak dla mnie, może zostać i Serenity. Wink
Chrissy
PostWysłany: Sob 14:18, 31 Mar 2007    Temat postu:

Wkrótce ukaże sie kolejny rozdział. Jednakże potrzebuję Waszej pomocy. już wiem, że będą mieli córeczkę, ale moze Wam uda sie wymyślić jakieś ładne imię. Bo ja tkiwie przy Serenity. Ale czy to odpowiednie imię dla córki Upiora?
Chrissy
PostWysłany: Wto 13:28, 27 Mar 2007    Temat postu:

Wspomnienia.

Tydzień później

Christine weszła do jadalni.
- Dzień dobry mamo.
- Witaj kochanie.
Usiadły przy stole. Matka przyglądała się jej z uwagą
- Dobrze się czujesz? Tak blado wyglądasz!
- Ostatnio źle sypiam. Wciąż myślę o Eryku.
- To minie. – uśmiechnęła się – Jest tak ładnie. Powinnaś posiedzieć w ogrodzie.
- Tak. Chyba masz rację.

***

Eryk stanął u dołu schodów prowadzących do sypialni baletnic.
- Mogę wejść?
- Wchodź, wchodź.
Wbiegł na górę. Podszedł do kącika Meg i usiadł na krześle.
- Możesz mi pomóc?
- O co chodzi?
- Oddasz Christine mój list?
Pokręciła głową.
- Najpierw ją zdradziłeś, a teraz nie masz odwagi przed nią stanąć. Ona zawsze odpierała twoje oskarżenia.
- Wiem. – odwrócił głowę – Proszę, naprawdę mi na tym zależy.
Uśmiechnęła się.
- Niech ci będzie. Ale tylko ten jeden raz.
Wręczył jej kopertę.
- Jest u swojej matki.

***

Christine ułożyła się na kocu.
- O wiele przyjemniej niż w domu. - pomyślała układając się.
Patrzyła na chmury leniwie płyną po niebie. Powoli ogarnęła ją senność. Przymknęła powieki i zasnęła.
...
Stała razem z Roaulem na tarasie.

Nie mów więcej o ciemności
Zapomnij o tych strachach
Jestem tu, nic ci się nie stanie
Moje słowa cię ogrzeją i ukoją



Mów, że mnie kochasz, w każdej chwili
Zwróć moje myśli ku letniej porze
Powiedz, że mnie potrzebujesz, teraz i zawsze
Obiecaj, że nigdy mnie nie okłamiesz
Tylko o to cię proszę


Wicehrabia przyciągnął ją do siebie i pocałował. Nagle usłyszeli dziwny hałas. Spojrzeli na lirę Apolla. Zobaczyli wielki czarny cień i uciekli przerażeni. Wbiegli do jej pokoju i usiedli na kanapie.
- Powinienem go zabić!
- Najpierw musiałbyś wspiąć się na lirę. A to niełatwe zadanie.
- Jakże go nienawidzę! A ty?
- Nie czuję do niego nienawiści. Tylko żal i strach.
- Kochasz go!
Spojrzała na niego.
- Nie mów tak nigdy więcej. Nigdy nie oddam mu serca. Ono należy tylko do ciebie.
Znów się całowali.
...
Obudziło ją silne szarpnięcie.
- Mama?
- Masz gościa. Czeka w salonie.
- Kto?
- Jakaś dziewczyna. Nie znam jej.

***

Meg rozglądała się po salonie. Poza Operą nie widziała tak pięknie urządzonych wnętrz. Usłyszała kroki i odwróciła się w stronę tarasu.
- Meg!
- Witaj Christine!
- Co cię sprowadza?
- Mam dla ciebie list od Eryka. Bardzo nalegał, żebyś go przeczytała.- podała jej kopertę.
Chris rozerwała ją i zaczęła czytać.

Najdroższa!
Wiem, że nic mnie nie usprawiedliwia, że bardzo Cię skrzywdziłem. Jednak wciąż Cię kocham i nie mogę żyć bez Ciebie. Resztę znajdziesz w drugiej części mego listu. Proszę, żebyś przekazała odpowiedź Meg.
Eryk


Usiadła w fotelu i wyciągnęła drugą kartkę.

Zapomnij, co było.
Myśl, co będzie.
Wiesz, że Cię kocham.
Skrzywdziłem cię, nie wiem dlaczego.
Zraniłem bardzo głęboko.
Jak mam przepraszać?
Co powiedzieć?
Jak naprawić?
To zło, które wyrządziłem.
Wspomnij nasze szczęście.
I wybacz mi.
Żyć bez Ciebie?
Najgorsza z kar.
Stracić Cię?
Najgorsze z cierpień.
Uwierz, zniosę wszystko.
Tylko mnie nie odtrącaj.
Wspomnij te chwile, gdy mówiłaś
Kocham cię.
I czy mogłabyś zapomnieć?
Znienawidzić mnie do reszty.
Czy nawet miłość ma kres?
Nie pozwól mi w to uwierzyć.
Powiedz tylko
Kocham cię.


Ukryła twarz w dłoniach i wybuchnęła płaczem.
- Christine? – Meg położyła dłoń na jej ramieniu.
- Marzę się jak małe dziecko. – otarła dłonią twarz – Powiedz mu tak.
- Tak? - spojrzała na nia ze zdziwieniem.
- Zrozumie.

***

Eryk krążył po holu. Co chwila spoglądał na zegar. Czuł się, jak skazaniec czekający na egzekucję. Prawdę mówiąc nie wiedział, którą opcję by wolał. Wreszcie zauważył Meg wbiegającą po schodach.
- I? – podszedł do niej
- Powiedziała tylko tak.
- Tak?! – porwał ją w ramiona i zaczął wirować – Kocha mnie! – postawił ją na ziemi – Meg nie wiem jak cię dziękować.
- Wystarczy, że zejdziesz z mojej stopy.
- Przepraszam. – cofnął się – Kocha mnie. – powtarzał wbiegając po schodach
- Para wariatów. – uśmiechnęła się pod nosem

XVI. Nowina.

Doktor Biua stanął w progu mieszkania.
- Nareszcie doktorze. – pani Julia była blada i zdenerwowana, jakby właśnie zobaczyła ducha.
- Co się stało? – doktor starał się zachować zimną krew.
- Christine zasłabła.
Wprowadziła go do pokoju córki.
- Proszę nas zostawić. – zwrócił się do roztrzęsionej staruszki siadając na brzegu łóżka.
- Jest mi słabo i kręci mi się w głowie.
- Zaraz panią zbadam.

***

Madame Valerius krążyła po salonie nie mogąc znaleźć sobie miejsca. Wreszcie usłyszała kroki na korytarzu.
- Co jej jest, doktorze?
- Jest w ciąży. Nie mam żadnych wątpliwości.
Kobieta poczuła, że traci grunt pod nogami.
- To nie możliwe – myślała gorączkowo. Teraz wszystko się skomplikuj. Dziecko uniemożliwi jej rozpoczęcie życia na nowo.
- Muszę już iść. – lekarz zebrał swoje rzeczy – Powinna odpoczywać i unikać stresu.
- Dziękuję doktorze.
Madame wypiła kieliszek koniaku i skierowała się do pokoju córki. Christine pakowała swoje rzeczy.
- Co robisz? Powinnaś odpoczywać.
- Wracam do domu. – zatrzasnęła walizkę – Niech Janek przygotuje powóz.
- Ale…
- Podjęłam już decyzję.

***

Kilka godzin później

Christine weszła do garderoby.
- Madame! Tak się cieszę! – Nadir wziął walizkę.
- Witaj Nadir..
Przeszli przez lustro i ruszyli w stronę kanału.
- Martwiłem się o panią. Od wyjazdu nie wysłała pani żadnej wiadomości.
- Już dobrze, jestem tu. – uśmiechnęła się.
Pomógł jej wsiąść do łódki. Christine czuła, że znów ma zawroty głowy. Oparła się mocna o dno łódki i przymknęła oczy. Łagodne kołysanie działało na nią. usypiająco
- Dobrze się pani czuje?
- Tak, tak. Zakręciło mi się w głowie.
Przeszła przez ukryte drzwi i ruszyła w stronę pracowni. Ostrożnie weszła do środka.
- Mogę? - stanęła w progu.
Na dźwięk jej głosu Eryk podskoczył jak oparzony.
- Chris! – podbiegł do niej. Objął ja w pasie i zaczął wirować w kółko.
- Moja kochana, moja najdroższa, mój anioł. – w jego oczach błyszczały już.
- Postaw mnie. – roześmiała się.
Tulił ją w ramionach nie przestając szlochać. Czuł się szczęśliwy, jak dziecko, które wreszcie dostało upragnioną zabawkę.
- Tak się cieszę. Myślałem, że nie wrócisz. Markiza wyjechała dzień po twojej wyprowadzce.
- Dlaczego? – spojrzała na niego zdziwiona.
- Nie wiadomo. Już nigdy nikt nie wejdzie miedzy nas. Zobaczysz, teraz wszystko się zmieni.
- Owszem. – spojrzała mu w oczy – Eryku, jestem w ciąży.
Spojrzał na nią, jakby się przesłyszał.
- Będziemy mieli dziecko. – dotknęła jego policzka.
Sam nie wiedział, co czuje. Radość wymieszała się z przerażeniem. Chciał coś odpowiedzieć, jednak słowa utknęły mu w gardle.
- Christine, ja.. to.. jesteś pewna?
- Tak. – uśmiechnęła się – Absolutnie. – chwyciła jego dłoń i położyła na brzuchu – Nasze maleństwo.
- To niesamowite. – blady uśmiech pojawił się na jego twarzy. – Ale moja twarz..
- Ciii… - przerwała mu – Teraz nie będziemy się tym martwić.
Chrissy
PostWysłany: Wto 13:26, 27 Mar 2007    Temat postu:

Sorry, że tak długo nie pisałam, ale po prostu miałam drobne problemy techniczne z brakiem weny na czele.
M-m Cassiopeia
PostWysłany: Sob 22:02, 24 Mar 2007    Temat postu:

Nie jest to pierwszy raz, kiedy czytam to opowiadanie. Cóż, poprzednim razem, o ile pamiętam, dotarłam do znacznie późniejszego momentu, kiedy oni już... Ale dobrze, nie uprzedzam faktów, ze względu na fanki opowiadania skomentuję tylko to, co zdążyło znaleźć się powyżej.
Plus dla Ciebie za pomysł na opowiadanie-jak układałoby się życie Christine i Erika, gdyby tak Christine dokonałaby odpowiedniego wyboru. Jednak nie tyle minus, co przekreślenie za to, w jaki sposób widzisz te problemy. Ok, trudno zaprzeczyć, że zazdrość Erika jest bardzo prawdopodobna, ale-na litość Boską, czy uważasz, że Erik był zwykłym "niezaspokojonym", zazdrosnym facetem, który by gwałacił żonę w odwecie za domniemaną zdradę?... czy naprawdę sądzisz, że jest to jedyny aspekt małżeństwa, dzięki któremu moze ono być trudne albo w związku z którym mogą pojawiać się perypetie? Moim zdaniem jest to wręcz obraza zarowno dla Erika, jak i dla pana Leroux. Jest to moje głowne zastrzezenie, niejako ideowe...Doprawdy, o ile z początku opowiadanie wydawałosię niezwykle intrygujące, o tyle bardzo szybko stało się zwyczajnie niesmaczne. Nie będę wspominać o tym, jak bardzo drażnią mnie uwagi w stylu "Pewnych przyjemności nie można mu [mężczyźnie] stale odmawiać, bo w końcu zaczyna szukać ich gdzie indziej. "-powiem tylko, że są niezgodne nie tyle z moją, co Lerouxowską i PRZEDE WSZYSTKIM Upiorową ideologią.
Drugim moim "zarzutem" wobec opowiadania jest niekonsekwencja-ani wobec epoki, ani wobec języka (mój Boże, "ona się do Ciebie przystawia" w ustach XiX wiecznej panienki!... no i drobniejsze błędy, jak różnica między kurtyzaną a uliczną prostytutką-choć moze faktycznie w sumie różnica to niewielka...), ani wobec znanych nam źródeł postaci, ani nawet wobec tych ich podwalin, które sama stworzyłaś nie dochowujesz wierności, a zachowania postaci niestety bywają kompletnie nielogiczne.
Niestety, musze się również zgodzić z Satine, ze jest to historia niemal serialowa-nie podzielając jej entuzjazmu-i to raczej serialu brazylijskiego i niskobudżetowego. Ale jest to, bądź co bądź, włąściwośc tej właśnie problematyki...

Trochę żal opowiadania, ponieważ styl masz niezły i widać, że masz żyłkę do pisania. Także radzę Ci z życzliwego serca-zastanów się, co chcesz o Eriku powiedzieć i jakim go stworzyć, zastanów się, jaka problematyka może pasowac do tej właśnie postaci... I jaka jest naprawdę warta podejmowania. No i-może trochę poczytaj o epoce, żeby nie strzelać takich gaf, jak owe "przystawiać" albo ten z antykoncepcją (wiesz, mam nadzieję, o co mi chodzi) chociażby.
Rouge
PostWysłany: Nie 0:48, 25 Lut 2007    Temat postu:

Pozostaje tylko czekać na następne rozdziały...oby niedługo Wink
Fellka
PostWysłany: Wto 17:02, 30 Sty 2007    Temat postu:

Kiedy nastęny part Chrissy? Smile
Nie mogę się doczekać...
Satine
PostWysłany: Wto 16:08, 30 Sty 2007    Temat postu:

Czytałam twoje opowiadanie na poprzednim forum Chrissy -własciwie czytałyśmy razem z koleżanką wymieniając się wrażeniami na bierząco przez gg Very Happy - i o ile wtedy targaly nami rozne emocje:F to jest to jak na mój gust zbyt telenowelowa opowieść. Mimo to zawsze miałam jakąś słabość do serialowych historii i gdybyście widzieli, jak przezywałyśmy poszczególne sceny xD! Raz płacząc ze złości, innym razem radując się, że dzieje się po naszej myśli. Heh Smile Stare dobre czasy xD Będąc u początków phanatyzmu podobalo mi się twoje dzielo, ale po meisiącach czasu w towarzystwie Upiora jest dla mnie trochę niedorzeczne i zbyt 'brazylijskie'. Mimo wszystko podziwiam za zapal w pisaniu.
kuncyfuna
PostWysłany: Nie 19:17, 28 Sty 2007    Temat postu:

A mi sie to podoba.. Widac jego charakter.. Chociaz prawde mowiac wole zeby Christine byla z Erykiem niz z Roulem Razz
Fellka
PostWysłany: Nie 18:50, 28 Sty 2007    Temat postu:

Bardzo dobrze -Eryk ujawnił swój prawdziwy charakter.
Tylko, czy terazChris bedzie szukała pocieszenia u Raula?
Trochę przesadą jest dla mnie,że Eryk tak potraktował Christine po własnej zdradzie...
Chrissy
PostWysłany: Nie 18:12, 28 Sty 2007    Temat postu:

XV. Zdrada.

Noc była bardzo ciepła i pogodna. Eryk krążył uśpionymi uliczkami. Zastanawiał się, co ze sobą zrobić, gdy nagle zobaczył ją. Stała na końcu ulicy. Podszedł do niej.
- Jaka ona piękna! – myślał zbliżając się.
Rzeczywiście była piękna. Wysoka, szczupła; miała blond włosy i szare oczy.
- Szukasz towarzystwa? – podeszła do niego
- Na pewno nie kurtyzany – pomyślał – Tak. – nie mógł uwierzyć, że to powiedział.
- Mogę spełnić każde twoje życzenie. – uśmiechnęła się chwytając go za ramię.
- Przekonasz moją żonę, żeby mnie nie zdradzała?
Roześmiała się.
- Nie. Ale mogę poprawić twoje samopoczucie. – przysunęła się.
- Wątpię.
- Obiecuję, ze nie będziesz żałował.
Przysunęła się do niego. Niemal czuł jej ciało. Spojrzał jej w oczy. Czuł, że w jego ciele zapłonął ogień, którego Christine już od dawna nie potrafiła wzniecić.
- Prowadź. – podał jej ramię.
Weszli do dużego, ładnie ozdobionego budynku. Wprowadziła go po schodach i przepuściła w drzwiach. Pokój wyglądał dokładnie tak, jak go sobie wyobrażał. Był stosunkowo mały, ale nie ciasny. Na środku pod oknem stałe szerokie łoże. W jego lewym kącie ustawiono toaletkę. Natomiast w przeciwległym narożniku drewniane krzesło. Dalsze rozmyślania przerwały mu jej usta błądzące po twarzy. Odsunął ją delikatnie.
- Co się stało?
- Trzymaj ręce z dala od maski.
Uśmiechnęła się. Poczuł jej palce na guzikach koszuli, którą po chwili rzucił na krzesło. Ułożyli się w posłaniu...

***

Promienie słońca wdzierały się przez wpół zasłonięte okno. Eryk przewracał się w pościeli. Nie mógł uwierzyć, że to zrobił. Zamknął oczy wspominając każdą chwilę minionej nocy. W sumie niczego żałował. Dawno nie czuł się tak zaspokojony. Westchnął. Niby dlaczego miałby być wierny kobiecie, która zdradza go na każdym kroku? I tak długo zaciskał zęby w pustej sypialni zastanawiając się, z kim teraz jest i co robi. Spotykała się z kochankiem dosłownie pod jego nosem. I jeszcze śmiała mu wyrzucać zaborczość! Twierdzić, że to on ją zdradza! Usiadł na brzegu łóżka i sięgnął do kieszeni spodni. Wyciągnął pieniądze i położył na brzegu toaletki, po czym ubrał się i wyszedł bez słowa.

***

Christine weszła do salonu. Od razu zorientowała się, że Eryk nie wrócił na noc. Westchnęła. Wczorajsza kłótnia wyprowadziła ich z równowagi, ale żeby tak po prostu znikać? Powinien przewidzieć, że będzie się martwić. Nalała sobie wina i usiadła w fotelu.

***

Eryk wszedł do sypialni. Usłyszał jej kroki. Podbiegła do niego i zarzuciła mu ręce na szyję.
- Nareszcie. – przytuliła się – Gdzie byłeś?
Odepchnął ją od siebie.
- Naprawdę chcesz wiedzieć? – spojrzał na nią uśmiechając się zimno – Spędziłem tę noc w Pałacu Róż.
- Eryk to nie jest śmieszne! – spojrzała na niego z irytacją.
Pałac Róż – tak popularnie nazywano dom publiczny prowadzony przez madame Kar. Nie, to nie możliwe...
- Masz rację. To jest żałosne! – oparł dłonie na jej ramionach – Żałosne, że u kurtyzany muszę szukać tego, co powinna mi dawać żona! – jego głos był jawnie wściekły.
Christine poczuła, że podłoga wyślizguje się spod jej stóp. Odtrąciła jego dłonie.
- Ty nie żartujesz! – czuła, że zaczyna brakować jej powietrza – Naprawdę to zrobiłeś!
- Szedłem ulicą, a ona stała na jej końcu. Wyglądała tak pięknie.
Chris przyłożyła dłonie do ust patrząc na niego z coraz większym przerażeniem
- Gdy do mnie podeszła poczułem ogień, którego już od dawna nie potrafisz we mnie wzniecić.
Uderzyła go w twarz. Znów zimny uśmiech wykrzywił jego usta
- Pomyśleć, że miałem wyrzuty sumienia! – spojrzał na nią z pogardą.
Nie mogła się opanować. Wybuchnęła płaczem. Płakała okładając go pięściami. Chwycił ją za nadgarstki i rzucił na łóżko.
- Uspokój się histeryczko! – obrzucił ją wściekłym spojrzeniem.
- Zejdź mi z oczu! – krzyknęła – Słyszysz? Wynoś się!
Wyszedł na korytarz. Przytuliła twarz do poduszki. W życiu nie czuła tak straszliwego bólu. Jak mógł jej to zrobić? Dlaczego? Nie jest idealną żoną, ale na pewno nie zasługuje na taki cios. I na pogardę w jego oczach. W życiu nie spodziewałaby się, że może być tak dwulicowy.

***

- Kolejny powszedni dzień – pani Antoinette wyciągnęła się w pościeli.
Wstała i wciągnęła na siebie ubranie. Zaplotła warkocz i właśnie miała wyjść, gdy drzwi otworzyły się z takim hukiem, że mało nie wypadły z futryny.
- Christine! – spojrzała z oburzeniem.
- Nienawidzę go! – krzyknęła opadając na fotel.
- Znów się pokłóciliście? – westchnęła – Że też im się chce – jęknęła w duchu.
- Zdradził mnie. – znów się rozpłakała – Zdradził mnie z kurtyzaną.
- Nie wierzę!
- Sam się przyznał! Mówił z takim spokojem. Powiedział, że dała mu to, czego nie dostawał ode mnie. Że już dawno mnie nie pożąda. Patrzył na mnie z taką pogardą!
Wybuchnęła płaczem. Madame Giry przyciągnęła ją do siebie i przytuliła.
- Był pierwszy. Oddałam mu się i nigdy żaden mężczyzna... przecież nie chciałam, żeby Colin...
- Wiem kochanie, wiem. – tuliła ją w ramionach.
- To boli! Tak bardzo boli!
Rozpłakała się na dobre.
- Myślałam, że jest ze mną szczęśliwy. Wiem, że nie jestem idealna. Wiele razy go zraniłam. Ale zawsze byłam mu wierna.
- Wiem.
Głaskała ją po twarzy, aż w końcu uspokoiła się.
- Co teraz zrobisz?
- Przeprowadzę się do matki. Będę przyjeżdżać na przedstawienia.
- Nie. Selene cię zastąpi. Oboje musicie ochłonąć. Odpocząć od siebie i na nowo wszystko przemyśleć.
- Tak...
Ucałowała kobietę kolejny raz ciesząc się, że ją ma. Była jej bardzo bliska i zawsze mogła na nią liczyć. Wybiegła na korytarz.

***

Christine krążyła po sypialni pakując najpotrzebniejsze rzeczy. Usłyszała, że Eryk wchodzi do pokoju, ale nie odwróciła się.
- Co robisz?
- To, co widzisz. Przeprowadzam się do matki.
- Co? – doskoczył do niej – Myślisz, że będę znosić twoje humory? – zacisnął dłonie na jej ramionach
- Puść mnie! – wyrwała się – Zdradziłeś mnie i jeszcze śmiesz twierdzić, że urządzam fochy?!
- Za to ty jesteś wzorem wierności! No po prostu druga Penelopa!
Spojrzała na niego z wściekłością i żalem.
- Nie sądziłam, że możesz być tak okrutny. – uśmiechnęła się smutno – I że będę tak bardzo cierpieć. Żałuję, że cię pokochałam.
Wyszedł na korytarz. W tym momencie w progu stanął Jozue. W jego oczach błyszczały łzy.
- Niech Pani tego nie robi. Wciąż Panią kocha.
- Wiem. Ale tym razem naprawdę mnie skrzywdził. Nie mogę mieszkać z nim pod jednym dachem.
- Już nigdy Pani nie zobaczę?
- Bez przesady. Przecież nie rozwodzimy się. – w jej głosie odbijał się smutek – Taka rozłąka dobrze nam zrobi. na powierzchnię. Pomógł jej wsiąść do powozu. Ruszyli w drogę...

***

Madame Valerius spojrzała przez okno. Widok powozu stojącego przed gankiem zaskoczył ją. Przecież nie spodziewa się gości. Gdy rozległ się dzwonek usiadła w ulubionym fotelu. Po chwili otworzyły się drzwi.
- Christine! Tak się cieszę.
- Witaj mamo. – uśmiechnęła się blado.
Kobieta spojrzała na nią uważniej.
- Co się stało kochanie?
- Mogę tu zamieszkać?
- Pokłóciliście się? – chwyciła jej dłonie – Oczywiście, że tak. Wiesz, że w moim domu zawsze jest dla ciebie miejsce.
Chris rozpłakała się.
- Zdradził mnie!
- Ma kochankę?
- Nie. Spotkał na ulicy jakąś...
- Moje biedactwo! – przytuliła ją – Nie martw się. Już nigdy cię nie skrzywdzi.
Pozwoliła, żeby matka ją przytuliła. Wtulona w jej ramiona powoli wracała do równowagi.
- Paulina!
Pokojówka stanęła w drzwiach.
- Przygotuj dawny pokój. Chris znowu w nim zamieszka.
- Coś jeszcze?
- Nie.
Christine spojrzała na matkę.
- Miałaś rację. Nie powinnam za niego wychodzić.
- Wszystko będzie dobrze. – pogłaskała ją po policzku.

***

Miasto utuliło się do snu. Powoli pustoszały ulice. Latarnicy zapalali latarnie, a psy układały się w swoich budach.
Christine weszła do swojego dawnego pokoju. Podeszła do okna i otworzyła je. Patrzyła w stronę oświetlonej Opery. Jej myśli znowu krążyły wokół Eryka. Zastanawiała się, gdzie popełniła błąd. Dlaczego to zrobił? Przecież ją kocha. Widać nawet miłość nie jest wieczna. Opadła na łóżko.

***

Eryk wszedł do sypialni. Usiadł na brzegu łóżka i ukrył twarz w dłoniach. Od jej wyjazdu nie mógł znaleźć sobie miejsca. Przesunął dłoń po jej poduszce.
- Jak mam o ciebie walczyć?
Przewracał się w pościeli próbując zasnąć, jednak wciąż dręczyło go jedno wspomnienie.
...
Zeskoczył z liry. Podniósł z ziemi różę, którą kiedyś jej podarował.

Dałem ci moją muzykę
Dałem twojej pieśni skrzydła
A ty jak mi się odpłacasz
Odrzuciłaś mnie i zdradziłaś
On musiał cię pokochać,
kiedy usłyszał twój śpiew, Christine...


W jego myślach brzmiały ich połączone głosy.

Powiedz, że podzielimy
jedną miłość, jedno życie...
Powiedz jedno słowo, a pójdę za tobą...


Dziel ze mną każdy dzień
Każdą noc, każdy ranek...


Czuł łzy spływające po policzkach. Zaczął biec przed siebie. Wspiął się na posąg Anioła.

Będziesz przeklinać dzień
W którym nie spełniłaś tego
O co prosił cię Upiór!


Zeskoczył na ziemię. Był naprawdę wściekły. Najpierw zdarła mu maskę, a teraz zdradziła z tym młodzikiem. Jasne! W przeciwieństwie do niego wicehrabia był przystojny. Jednak nie zamierzał się poddać. Kocha ją. Będzie walczył. Odzyska ją albo zniszczy tego przeklętego zalotnika. Nie pozwoli im być razem. Nie swoim kosztem. Przerzucił różę przez balustradę. Wbiegł do budynku. Wkrótce odbędzie się bal noworoczny. Wiedział już co ma zrobić. Wkrótce Christine będzie należeć do niego. Albo zabije swego ukochanego.
...
Poderwał się z krzykiem. Potrzebował dobrej chwili, żeby uspokoić oddech. Opadł na poduszkę i ukrył twarz w dłoniach.
- Christine, och Christine!
Fellka
PostWysłany: Nie 17:18, 28 Sty 2007    Temat postu:

Dobrze! Akcja się rozwija!
A teraz to jużw ogóle nie MOŻE do niego wrócić (Chris do Eryka), bo po takiej zniewadze, jakim jest 'liść', powinna się ocknać.
Chrissy
PostWysłany: Nie 16:54, 28 Sty 2007    Temat postu:

XIV. Spotkania.

Nad Paryżem wstawał świt. Roaul chodził niespokojnie po swojej sypialni. Drgnął, gdy dobiegł go dźwięk końskich kopyt. Wyszedł na taras. Przed drzwi zajechał powóz.
- Nareszcie! – myślał zbiegając na dół.
Stanął u szczytu schodów. Po chwili stangret otworzył drzwiczki. Z powozu wysiadła markiza.
- Nareszcie!
- Mówiłam, że to potrwa.
Weszli do salonu. Wicehrabia wskazał gościowi miejsce przy kominku, a sam usiadł na kanapie.
- Jest dobrze. – wzięła od niego drinka. – Nie układa się między nimi najlepiej. Sypiają osobno, ostatnio ciągle się kłócą.
- Słowem okoliczności nam sprzyjają. – uśmiechnął się.
- Jest o mnie zazdrosna, więc zrobię to po swojemu.
- To znaczy? – spojrzał na nią ze zdziwieniem.
Uśmiechnęła się drwiąco.
- Każdego mężczyznę można uwieść.

***

Christine weszła do swojego pokoju. Otworzyła szafę i przyglądała się jej zawartości szukając ulubionej sukni. Zajęta własnymi nie usłyszała zbliżających się kroków.
- Dzień dobry. – Eryk objął ja ramieniem całując w szyję.
- Nadal jestem wściekła! – odepchnęła go.
- Bo byłem uprzejmy?
- Uprzejmy? – spiorunowała go wzrokiem – Pół dnia łaziłeś z nią po Paryżu i nawet nie zostawiłeś mi wiadomości.
- Jest tu zupełnie sama. – wzruszył ramionami – Chciała, żebym pokazał jej miasto.
- A ty biedaku, nie mogłeś odmówić. – zadrwiła.
- Nie wierzę, że jesteś zazdrosna. - uśmiechnął się – To znaczy, że mi nie ufasz?
- Trudno ufać, gdy mąż śni o innej.
- O czym ty mówisz?
- Myślisz, że nie słyszę, jak szepczesz jej imię przez sen? – w jej oczach błysnęły łzy.
- To tylko sny. – przytulił ją.
- To moja wina. – wtuliła się w niego – Nie potrafię ci się oddać.
- Cii… - gładził jej loki – To nieważne.
Ułożyła głowę na jego ramieniu. Tak bardzo potrzebuje jego bliskości. Zapewnienia, że tylko ona się liczy. Nie ma innej, poza ich miłością. W końcu ona też czasem śni o Roulu. Musi przestać zachowywać sie, jak mała dziewczynka. Powoli uspokoiła się. Miała ochotę roześmiać się. Jak może go podejrzewać? Przecież nigdy nie dał jej powodu do zazdrości.
- Trzeba wysłać Jozuego po zakupy.
- Sama pójdę. I tak muszę wymyślić coś na obiad.

***

Czerwiec był wyjątkowo piękny. Upalne dni mieszały się z deszczowymi nocami. Wszystko wróżyło dobre zbiory. Christine wybiegła przed Operę. Odszukała portmonetkę i ruszyła w drogę. Krążyła po rynku zastanawiając się jeszcze czego potrzebuje. Nagle usłyszała znajomy głos.
- Christine! – ktoś machał do niej ręką.
Przesłoniła oczy ręką.
- Roaul? – zawołała zaskoczona – Co tu robisz?
- Spaceruję. Na razie nie dostałem żadnej nowej sprawy. A ty?
- Zakupy na obiad.
- Szara codzienność. – wykrzywił usta – Dasz się zaprosić na kawę?
- Chętnie. – uśmiechnęła się.
Weszli do małej kawiarenki.
- Uwielbiam to miejsce. – odsunął krzesło – Jest w centrum rynku, a jednak doskonale ukryte.
- Fakt. Ładnie tu.
Siedzieli tak rozmawiając i wspominając. Nagle jej twarz posmutniała.
- Co się stało? – zaniepokoił się.
- Nie wiem, co robić. Opera ma nową patronkę.
- Słyszałem. – mieszał kawę próbując ukryć zadowolenie – Podobno jakaś arystokratka z Hiszpanii?
- Tak. – kiwnęła głową – Mam wrażenie, że Eryk jest nią zainteresowany.
- Żartujesz? – udał oburzenie – Przecież twierdzi, że cię kocha.
- Cały czas się koło niego kręci. Widzę, jak go uwodzi, a on twierdzi, że przesadzam. W ogóle ostatnio tylko się kłócimy. Nie wiem, co robić. Pierwszy raz zachowuje się tak wobec obcej kobiety. Ona kradnie mi męża, a ja jestem bezradna.
- Ale nie sama. – chwycił jej dłoń – Moje uczucia wciąż są takie same. Możesz na mnie liczyć.
- Nie mogę. – cofnęła dłoń – Kocham go.
W tym momencie zegar na wieży ratusza zaczął wybijać 12-stą.
- A niech to! – zerwała się na równe nogi – Eryk mnie zabije!
- Przecież dopiero południe.
- Właśnie dlatego.- zaczęła zbierać zakupy – To on gotuje. Już widzę jego minę.
- Odwiozę cię.

***

Eryk krążył po głównym holu. Co chwila patrzył na stojący przy ścianie zegar.
- Co mogło ją zatrzymać?
Wyszedł na zewnątrz. Zauważył dorożkę zatrzymującą się przed bramą. Szybko schował się za posągiem. Rozpoznał symbol deChagny. A więc ten bubek wrócił do Paryża. I na dodatek śmie kręcić się wokół jego żony.
Roaul pomógł jej wnieść zakupy i ustawił je pod drzwiami. Przepuścił ją w progu.
- Teraz sobie poradzisz?
- Tak. – ucałowała go w policzek – Miło było znów cię zobaczyć.
Wzięła siatki i weszła do budynku. Wspięła się do garderoby. Ułożyła wszystko pod lustrem i wyszła na korytarz.

***

Rozwścieczony Eryk wpadł do salonu. Krążył po pokoju próbując nad sobą zapanować. Usłyszał jej kroki. Weszła do salonu.
- Przepraszam kochanie. – przytuliła się do niego
- Gdzie masz zakupy?
- W garderobie.
- To dobrze. – spojrzał na nią – Przynajmniej one są bezpieczne.
Spojrzała mu w oczy.
- Co się stało?
- Ty mi powiedz. To ty zniknęłaś na całe przedpołudnie. I mam dziwne przeczucie, że nie tylko zakupy cię zatrzymały.
Cień gniewu przebiegł po jej twarzy.
- O co ci chodzi? Jesteś wściekły, ze spotkałam się z Roaulem?
- Ach, więc nie zaproponował ci pomocy? – spojrzał na nią zimno.
- Byliśmy na kawie. A potem przywiózł mnie.
- Na kawie. – powtórzył jak echo – Powinienem się domyślić.
- No nie! – tupnęła nogą - Jesteś po prostu niemożliwy!
- Jestem wściekły! – warknął obrzucając ją zimnym spojrzeniem – Ale koniec z tym! Ostatni raz zrobiłaś ze mnie głupca!
Zacisnął dłonie na jej ramionach.
- Puść mnie!
- Jeśli spotkasz się z nim jeszcze raz na własnej skórze odczujesz mój gniew!
Wyrwała się z jego uścisku.
- A ty możesz flirtować z inną? Całe noce nie mogę spać, bo słyszę, jak ją wołasz.
- Nie zmieniaj tematu! – wrzasnął.
- Ona się do ciebie przystawia, a ty chodzisz cały rozanielony!
- A wiesz jaka jest na to rada?
- Słucham?
- Przestań mnie wreszcie odtrącać!
- Nigdy cię nie odtrąciłam. I w przeciwieństwie do ciebie nie rozglądam się za innymi na prawo i lewo! – w tym momencie silny policzek rzucił ją na kanapę. Dotknęła twarzy patrząc na niego zszokowana.
- Jesteś zwykłą histeryczką! – wyszedł na korytarz zatrzaskując za sobą drzwi.
Chwyciła stojącą na stoliku szklankę i z furią rozbiła ją o podłogę.
kuncyfuna
PostWysłany: Nie 10:40, 28 Sty 2007    Temat postu:

Fajnie sie rozkręca Smile
Fellka
PostWysłany: Sob 16:32, 27 Sty 2007    Temat postu:

Bardzo dobre rozwinięcie!
Eryk zauważył kogoś poza Chris.
I jeszczetakie błędki zauważyłam - Pan,Pani nie trzeba pisaćz dużej w środku dialogów Smile
Chrissy
PostWysłany: Pią 20:09, 26 Sty 2007    Temat postu:

Mam trochę pracy w domu, więc kolejny rozdział pojawi sie dopierow w niedzielę.
Chrissy
PostWysłany: Czw 22:35, 25 Sty 2007    Temat postu:

XIII. Liliana

Tydzień później

Christine weszła do garderoby. Przebrała się w kostium i usiadła przed toaletką. Wzięła nuty do ręki. Przebiegła po nich wzrokiem próbując skupić się przed próbą. Jednak jej myśli wciąż krążyły wokół Eryka. Czuła, że oddalają się od siebie. Prawdę mówiąc czuła się gorzej, niż gdyby się kłócili. Wtedy przynajmniej sprawa byłaby jasna. A teraz wyrzuty sumienia nie dawały jej spokoju. Z jednej strony czuła wstręt do własnego ciała. Z drugiej zaś pragnęła powiedzieć mężowi, jak bardzo go kocha. Lecz wciąż nie mogła mu się oddać. Tuliła go, całowała, ale nie pozwalała mu posunąć się dalej.
Bicie zegara przerwało jej rozmyślania. Szybko rozczesała włosy i wybiegła z pokoju.

***

Na scenie kręcili się już technicy i chórzyści. Mocowano dekoracje. Przygotowywano oświetlenie. Sprzątaczki chodziły pomiędzy rzędami krzeseł, a baletnice czekały w bocznym korytarzu aż rozpocznie się próba.
Christine weszła na scenę.
- Madame Daae! – dyrygent kiwnął głową – Witamy z powrotem.
- Możemy zaczynać? – stanęła na środku sceny.

Całe życie bardzo chciałam mieć
dla siebie jeden dzień.
Robić jedynie naprawdę to,
co sama chcę.
Bez tych nudnych obowiązków!
Uwag, jak zachować się!
I żeby, co robić mam,
nikt nie uczył mnie.
Jeden taki dzień!


***

Roaul stanął na szczycie schodów. Z powozu, który właśnie zatrzymał się przed wejściem wysiadła młoda kobieta.
- Liliana! – młodzieniec ucałował jej dłoń.
- Witaj Roul. – uśmiechnęła się .
Weszli do środka. Poprowadził ją szerokim holem. Wszędzie pełno było rzeźb i obrazów. Kobieta rozglądała się dookoła z zaciekawieniem.
- Piękne prawda? – stanął za jej plecami.
- Owszem.
Weszli do salonu. Rozlał wino do kieliszków i podał jej.
- Więc mam zostać patronką opery?
- Tak. Córka markiza jest bardzo rozrzutna, więc nie będzie problemu. Chcę, żebyś zaprzyjaźniła się z Christine.
- Pomogę ci. Ale chcę mieć wolną rękę.
- Oczywiście. – uniósł kieliszek – Toast za powodzenie.
- Za powodzenie.

***

Noc powoli ogarniała cały Paryż. W operze zapalono wszystkie światła. Foyer rozbrzmiewało rozmowami oczekujących gości. Tajemnicze zniknięcie i nagły powrót prima donny nie uszły uwadze stałych bywalców. Szeptano miedzy sobą. Spekulacji i domysłów było tyle, ile gości. Jednak jedynym faktem było połączenie zniknięcia śpiewaczki z niespodziewanym odejściem księcia i przyjęciem nowego patrona. Jednak nie tylko to budziło ciekawość znudzonej arystokracji. Krążyły bowiem plotki, że teatrem ma zaopiekować się także pewna markiza, która przybyła do Paryża aż z Hiszpanii. Wszyscy z napięciem oczekiwali rozpoczęcia przedstawienia, kiedy to wszystko wreszcie się wyjaśni.

***

Christine wyszła zza parawanu. Miała na sobie jasnoniebieska suknię. Włosy związała wstążką w podobnym kolorze.
- Jesteś pewna, że dasz sobie radę? – Eryk obserwował ją siedząc na kanapie.
- Oczywiście. Poza tym jestem ciekawa, kim jest ta kobieta. – spojrzała na swoje odbicie w lustrze.
- Wyglądasz przepięknie. – stanął u jej boku.
Wyszli na korytarz.

***
Na scenie trwały ostatnie przygotowania. Ustawiono dekoracje przedstawiające pokój księżniczki. Gdy wszystko było już gotowe Chris usiadła przy małym biureczku. Zgaszono wszystkie światła. Dyrygent zastukał w pulpit i orkiestra zagrała uwerturę. Podniesiono kurtynę.

Całe życie bardzo chciałam mieć
dla siebie jeden dzień.
Robić jedynie naprawdę to,
co sama chcę.
Bez tych nudnych obowiązków!
Uwag, jak zachować się!
I żeby, co robić mam,
nikt nie uczył mnie.
Jeden taki dzień!


Gdy przedstawienie dobiegło końca dyrektorzy w towarzystwie nowej patronki zeszli do foyer. Po chwili Christine stanęła na szczycie schodów. Od razu otoczył ją wianuszek wielbicieli. Z lekkim uśmiechem przyjmowała kwiaty i gratulacje. Zebrani wyrażali swe oddanie i radość z jej powrotu. Choć wiedziała, że w większości są to puste słowa z wdzięcznością kiwała głową. Wreszcie tłum zaczął się rozchodzić, a wtedy podszedł do niej Andre. Wręczył jej bukiet róż.
- Cieszymy się, że wreszcie wróciła Pani na scenę.
Liliana stanęła u jego boku.
- Oto nasza nowa patronka.
- Bardzo mi miło. – Chris skłoniła się z wyćwiczoną precyzją.
Markiza uśmiechnęła się. Patrzyła na śpiewaczkę zastanawiając się, co Roaul w niej widzi. Przecież można by uznać ją za dziecko. Mimo, że fizycznie wszystko miała na swoim miejscu. Ale jej twarz otoczona burzą loków przywodziła na myśl słodką pensjonarkę. Właśnie to było w niej takie pociągające.
- Nie powinnam pakować się w ten układ. Ona zupełnie na niego nie zasługuje. A ze mną mógłby być szczęśliwy. – odpędziła te myśli. Nie może się teraz wycofać. Dała słowo, a honor zawsze był dla jej rodziny najważniejszy. Zaprzyjaźni się z tą dziewuchą i odkryje wszystkie jej sekrety. Ale najpierw pozna jej męża. Może uda się załatwić tę sprawę w bardziej przyjemny sposób. Dyskretnie spojrzała na swoje odbicie w zwierciadle zawieszonym na ścianie. Jest piękna i atrakcyjna. Nie ma mężczyzny, który by się jej oparł. Tak. Może być całkiem miło.

***

Christine gestem zaprosiła patronkę do swojej garderoby. Eryk już tam był. Na jego twarzy pojawiło się zdziwienie, gdy zobaczył obcą kobietę.
- Mój mąż, markiza Adarte.
- Bardzo mi miło. – Eryk kiwnął głową posyłając żonie wściekłe spojrzenie.
- Pańska żona ma ogromny talent. Musi Pan być wspaniałym nauczycielem.
- Dziękuję.
- Na mnie już pora. Na pewno jesteście Państwo zmęczeni.
- Odprowadzę Panią. – Eryk wyciągnął ramię.
- To bardzo miłe. – uśmiechnęła się.
Christine o mało nie otworzyła ust ze zdziwienia. Jeszcze nigdy Eryk nie zachowywał się tak wobec obcej kobiety. Gdzieś na dnie serca poczuła ukucie zazdrości. Jednak odrzuciła te myśli. Ufa mężowi i dobrze wie, że nigdy by jej nie zdradził. Ale cichutki natrętny głosik nie chciał uciec z jej umysłu.

***

Lilii wsiadła do powozu.
- To była wspaniała gala.
Zatrzasnęła drzwiczki i powóz skierował siew stronę bramy.
Eryk stał w miejscu obserwując niknące w dali światełka. Nie potrafił zrozumieć, co go nagle napadło. Przecież kocha Christine. Jednak w tej kobiecie jest coś, co go fascynuje. Przyciąga go jak magnez. Poczuł dreszcz elektryzujący wszystkie mięśnie i zmysły. Christine już od dawna tak na niego nie działa. Przez moment pragnął tej obcej kobiety. Potrząsnął głowę próbując odzyskać jasność umysłu. Nie wolno mu tak myśleć. Przecież jest żonaty. I nigdy by jej nie zdradził.

***

Christine krążyła po garderobie. Czuła zmęczenie i rosnącą wściekłość. Rozumie, że Eryk stara się być uprzejmy, jednak trwa to za długo. Przecież on dobrze wie, jak bardzo męczą ją występy. A co dopiero po tak długiej przerwie. Już dawno powinien do niej wrócić. Niech no tylko się zjawi. Powie mu do słuchu. Usłyszała kroki dobiegające z korytarza i skierowała wzrok na drzwi.
Eryk wszedł do środka. Uśmiechnął się do żony i objął ją ramieniem.
- Nic z tego! – wyswobodziła się – Gdzieś ty był?
- Zazdrosna? – spojrzał na nią z rozbawieniem.
- Owszem! – spojrzała na niego wściekła. – Jestem wykończona, a ty szlajasz się nie wiadomo gdzie z obcymi kobietami!
Spojrzał na nią zaskoczony. Podejrzewał, że będzie zła, ale żeby aż tak? Owszem, trochę przesadził. Wiedział, jak męczą ja premiery, a ostatnio była w nienajlepszej formie. Ale przecież chciał być uprzejmy. Nie musi od razu robić mu awantury.
- Przepraszam. – spojrzał na nią ze skruszoną miną – Nic mnie nie usprawiedliwia.
Jej twarz powoli rozjaśniła się. Pozwoliła by ją przytulił.

***

Liliana wyciągnęła się na łóżku. Z uśmiechem myślała o dzisiejszym wieczorze. I o tajemniczym Eryku. Christine powiedziała, że to on był jej nauczycielem. Zważywszy na jej porywający występ musi być bardzo utalentowany. A jednak Roaul opowiadał, że nikt o nim nie słyszał. Dziwne. Czy możliwe, że ma to związek z maską, którą nosi? Musi ukrywać pod nią coś strasznego. Nieważne. Jej ojciec był lekażem i widziała wiele okaleczeń, czy deformacji. Poza tym ta tajemniczość fascynuje ją. Budzi dodatkowe emocje. Upiła odrobinę wina. Zareagował szybciej i gwałtowniej niż myślała. Niemal fizycznie czuła jego pragnienie. Widać, że nie układa się między nimi najlepiej. To dobrze. Nie ważne, jak bardzo ją kocha. Jest tylko mężczyzną i wkrótce będzie jej. Mężczyzna może być cierpliwy, wyrozumiały, ale w końcu ma dość. Pewnych przyjemności nie można mu stale odmawiać, bo w końcu zaczyna szukać ich gdzie indziej. A wtedy wystarczy być obok. Dziś, jutro, za tydzień. Nie ważne. Ulegnie jej, a wtedy nie będzie miała problemów z odkryciem jego tajemnic. Gdy wszystko będzie już gotowe przystąpi do ataku, a wicehrabia odzyska swoja Christine. Kto wie? Może ona zadowoli się jej mężem? Prawdę mówiąc miała dość ciągłych romansów. Pragnęła mężczyzny, z którym mogłaby dzielić życie. Kto wie? Jeśli okaże się dostatecznie dobry…

Powered by phpBB © 2001,2002 phpBB Group